poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Dziesięć i jeszcze jedno przykazanie, albo kim bym został

Nie będę pisał o Migalskim, nawet nie jego krytykach. Krytyczna analiza to rzecz cenna, a już zwłaszcza analiza krytyczna. To tekst dla zupełnie nowych acz zajadłych wrogów i może nawet bardzej - politycznych moralistów.

Zainspirował mnie  post blogera Zebe 10 przykazań dla PIS (Migalskiemu i reszcie…).

Tekst Zebe z czystym sumieniem mogę zaliczyć do inspirowanych szlachetnym lecz strasznie naiwnym oglądem polityki. Wyśpiewane z najwyższego C "wytyczne" oparte są amnezji. To zresztą przypadłość znacznej części blogerów do których piszę.

Proszę sobie wyobrazić, że jesteśmy w roku 2004, a nawet w połowie 2005 r. Następnie proszę przeczytać dwa teksty ze strony pis.org. Pierwszy to przedruk artykułu pod wszystko mówiącym tytułem
Samoobrona - tajna broń WSI z GaPola. Mimo wyrazistego tytułu nalegam na uważną lekturę. Dalej proszę przeczytać zapis czatu Jarosława Kaczyńskiego z internautami z marca 2004 r. Cały tekst warto przeczytać. Zacytuję tylko pytania i odpowiedzi odnoszące się do Samoobrony.
prezes: Czy jest pan gotów założyć koalicję z Samoobroną?
Jarosław Kaczyński: Nie. My byliśmy głównym wrogiem Samooobrony do niedawna.

Kasia: Czy jakakolwiek inna koalicja wchodzi w grę?
J.K.: Ja jestem przeciwnikiem mówienia o koalicjach przed wynikiem wyborów. Mamy dwa wyraźne zakazy, które dziś obowiązują w samorządach, a będą też obowiązywać w nowym parlamencie - Sojusz Lewicy Demokratycznej i Samoobrona. A dziś powinno się powiedzieć odwrotnie - Samoobrona i Sojusz Lewicy Demokratycznej.
Teraz proszę sobie wyobrazić, że w poście krytykuję Jarosława Kaczyńskiego twierdząc, że nie powinien wykluczać koalicji z SLD, a już na pewno nie z Samoobroną. Jakimi imionami ochrzcili by mnie w 2004, a nawet w połowie 2005 r. i gdzie zapisali komentatorzy.

Można by jeszcze się podeprzeć wywiadem dla Trójki z 2004 r. i mnożyć przykłady, lecz nie w tym rzecz.
Nie piję tu do spotkań Lipińskiego z Begerową. Ustalanie zasad politycznego transferu, jego ceny, to typowa polityczna kuchnia. Mało estetyczna, ale bądźmy szczerzy tylko z tego względu, że Begerowa to nie Monika Belucci. Prowokacja chłopców z Wiertniczej w ogóle na mnie nie działa, ponieważ  TAKA JEST, BYŁA I BĘDZIE, POLITYKA, a nie żałosne 10 przykazań Zebe.

Gdy Jarosław Kaczyński wyskoczył z lewicą i patriotą Gierkiem (wg Kluzikowej Gierek to autorski pomysł premiera) byłem wściekły i do głowy by mi nie przyszło udowadniać, w ślad za premierem, że Gierek był patriotą). W zasadzie nie zabierałem głosu na blogu, poza wymianą komentarzy z VII Liceum. W ogóle uważam udzielony na koniec kampanii wywiad dla Olejnikowej za błąd. Bardziej błąd wykonania niż  samej decyzji. Premier wypadł tak bezradnie, jakby spodziewał się, że miss Botox umyje mu nogi, a wodę będzie piła jako lekarstwo, lub prawie tyle.  Było minęło.

Wracając do dekalogu. Po lekturze wytycznych Zebe przypomniałem sobie 11 przykazanie, sformułowane przez bohatera książki Łysiaka Kielich.

Dekalog i epigonalne wobec niego kodeksy uczą, że nie powinno  się kraść, kłamać i tak dalej. Brak im tylko tego przykazania :  nie paraj się i nie pasjonuj polityką! Nie daj  się uwieść pstrokatym piórom i syrenim śpiewom heroldów tak zwanej demokracji!  Wszelka demokracja jest fałszywa, a nawet żałosna przez swą nikczemną niedemokratyczność, gdyż  sterują nią skorumpowane bezwstydnie, samowystarczalne kliki demagogów pracujących dla własnej kieszeni oraz własnej partii, a nie dla społeczeństwa, i celebrujących całą tę farsę ze śmiesznie solenną skrupulatnością, której rzadkie alibi to okresowy sukces gospodarczy legitymizujący ustrój. Już Edmund Burkę (czytałem go studiując Oświecenie) mówił,  że niezbywalnym atrybutem demokracji przedstawicielskiej jest prawo wybranych mandarynów do nieliczenia się ze zdaniem wyborców, czyli do łamania wyborczych obietnic - do zdrady elektoratu przez klasę polityczną.  Politycy zawsze będą pchać system polityczny na skraj obrzydzenia, tak jak hipochondrycy pchają system opieki zdrowotnej na skraj bankructwa. Jeżeli nie musisz - nie głosuj!
Nie jest jednak tak źle. Aby optymistyczniej zakończyć wrzucę cytat, który w książce poprzedza 11 przykazanie.
Życie zmusza nie  tylko do śmierci. Śmierć nie  jest problemem. Problemem jest fakt, iż życie zmusza do życia - do długiej drogi, u której krańca czeka śmierć. Główny kłopot na tej drodze stanowi niemożność uniknięcia błędów rodziców, dziadków i pradziadków, które znamy wybornie, gdyż zostały opisane, osławione i skarcone przykładnie, i w każdym pokoleniu służą jako lampy alarmowe mające nas  ustrzec  przed bolesny mi powtórkami. Mogę ci dawać wiele rad,  lecz  głupota genów oraz frywolność hormonów i tak zagłuszą twój rozsądek. Rada główna tyczyłaby równowagi. Między szczodrością a oszczędnością. Między humanizmem a egoizmem. Powaga i humor. Wygładzający obiektywizm i wyostrzający subiektywizm Razem, niczym uzupełniający się duet. Pedanteria i luz. Dyscyplina współmieszkająca z instynktem zuchwałości. Szacunek dla tradycji i kreatywność  wynalazcza. Rygor i swoboda, refleksyjność i brawurowość, sumienność plus zamiłowanie do  improwizacji. Wszystkiego po trochu; twój mózg jako szkatułka pełna przeciwieństw, które harmonijnie współżyją i współpracują. To byłaby optymalna wersja człowieczeństwa, przy jednym bezwzględnie koniecznym warunku: "Pewnych rzeczy się nie robi".
Pytanie tylko jakie są te pewne rzeczy.

I to by było na tyle. Mam dość polityki, przynajmniej do następnego wpisu :)



.

Brak komentarzy: