środa, 24 listopada 2010

O co w tym wszystkim chodzi???

Wczorajsze zaproszenie przez Komorowskiego na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego sowieckiego przydupasa zmobilizowała mnie do podzielenia się wątpliwościami związanymi z innym dość demonstracyjno-prowokacyjnym postępowaniem. Chodzi o całkiem jawną i bezczelną postawę Rosjan.
Założenia które skłaniają mnie do postawienia pytania - o co w tym wszystkim chodzi - są następujące.
Pułkownik premier Putin nie rzuca słów na wiatr. Jeżeli stwierdził, że będzie osobiści nadzorował śledztwo to moim zdaniem tak się dzieje i jego podwładni zwłaszcza służby specjalne taką kontrolę wręcz drobiazgową sprawują. Nawet gdyby Putin nie deklarował tego publicznie takie postępowanie należałoby przyjąć za pewnik. Nie ma tutaj decydującego znaczenia stopień odpowiedzialności Sowietów za katastrofę (wina nieumyślna w postaci lekkomyślności czy rażącego niedbalstwa albo umyślna) czyli czy katastrofa została sprokurowana czy też wykorzystano nadarzającą się okazję, mając w ręku dodatkowe atuty choćby w postaci uwikłania tuskiego rządu w działanie wymierzone przeciwko prezydentowi Kaczyńskiemu (rozbicie uroczystości rocznicowych).

Konfrontację w Zachodem Sowieci przegrali na polu gospodarczym (nie mogąc udźwignąć narzuconego tempa zbrojeń i powodu rosnącego zapóźnienia technologicznego którego nie udawało się zniwelować szpiegostwem przemysłowym). Ale od czasów potęgi imperium rosyjskiego są mistrzami w dziedzinie intryg, działań niejawnych, wykorzystywania agentury oraz (to sowieckie osiągnięcie) wojny propagandowej.
Konsekwencją nadzoru jest to, że wszystko co pochodzi od Rosjan jest przez nich wcześniej zbadane pod każdym względem i dodatkowo to oni jednostronnie decydują co i kiedy zostanie przekazane. Obstrukcja i utrudnianie polskiego śledztwa ma charakter jawny niczym niemaskowany i to nie tylko wobec Polaków ale wobec sojuszników z NATO i reszty świata.

Przykładem dla mnie jest szopka jaką Rosjanie urządzili z wrakiem. Pozostałości Tupolewa wystawiono na ponad pół roku na widok publiczny via satelity i w takiej części obiektu wojskowego, który można filmować zza ogrodzenia. Można je było składować w innej części albo wręcz ze względu na koniczność "zabezpieczenia" dowodów schować w zbudowanym czy istniejącym obiekcie zabezpieczonym tak, że nieproszona mucha tam nie wleci. Nikt poza wtajemniczonymi nie wiedziałby co tam się dzieje czy przeprowadzana jest rekonstrukcja, a na potrzeby polskiego przedstawiciela można urządzić szopkę. Ułożenie w obrysie złomu nie uzasadnia siedmiomiesięcznej publicznej prezentacji.  po wywołanej własnym postępowaniem, zakładam, że z premedytacją i PO oburzeniu części polskiej opinii publicznej przykryto w końcu szczątki jakąś plandeką zupełnie jak z łaski. Mata i się odwalta. Podobnie rzecz się ma z wszystkimi innymi dowodami przekazywanymi stronie polskiej. Nagrania po które trzeba jeździć kilka razy skrzynki z parametrami lotu czy zeznaniami rosyjskich kontrolerów. Wniosek o uznanie ich za nieważne jest tak kuriozalny a biorąc pod uwagę przedstawione założenia dokonany rozmyślnie i z pełną premedytacją. Pamiętajmy, że śledztwo ze strony rosyjskie prowadzi prokurator Czajka i zespół JEGO prokuratorów. To oni decydują co zostanie uwzględnione w protokole, czy ten protokół będzie włączony do akt, czy "poprawiony" przed ich włączeniem, czy po.

Informacje którymi żywią się wszyscy którzy próbują dojść do przyczyn katastrofy pochodzą prawie w całości od Rosjan. Wszystkie dowody przeszły przez ich łapy. Sam teren katastrofy, a przynajmniej jego część nie została zabezpieczona i była przez pewien czas dostępna dla wszystkich zwiedzających. Każdy chętny mógł sobie szukać do woli, pobierać próbki skolko ugodno. Nie zakładam by Rosjanie nie byli w stanie technicznie odizolować obszaru katastrofy. To prosta stosunkowo proste zadanie. Rodzimi twórcy większości teorii nie biorą tego pod uwagę. Dzieje się tak też z tej przyczyny, że sami Rosjanie dostarczają paliwa do tworzenia różnych wersji. Nie wyobrażam sobie by materiał przekazywany Polakom nie został wcześniej sprawdzony a biorąc pod uwagę czas w jakim to następuje można przyjąć, że kolejność też nie jest przypadkowa. Nie oznacza to możliwości popełnienia błędu i dlatego nie należy a priori dyskwalifikować wszystkiego co otrzymujemy od Rosjan ale z drugiej strony należy podchodzić do tych dowodów z ogromną ostrożnością. Oni wszystko mieli w łapach.

Wracam do pytania, dlaczego postępują tak a nie inaczej. Czemu służy teatralizacja i eksponowanie bezczelności? Możliwych odpowiedzi może być kilka czy więcej i nie silę się by przedstawić choćby kilka, ponieważ np. hipoteza: by odwrócić uwagę rodzi pytanie, od czego itd., itp.

A czemu służy bezczelność Komorowskiego? Czy jest to efekt tylko głupoty, braku wyczucia, czy prowokacja i świadome dążenie do zwarcia, jak w przypadku krzyża?

Można w tym miejscu rozważać kwestię rozłamu w PIS, który co prawda ma ograniczone skutki i zasięg oraz który IMO nie musi być koniecznie trucizną, ale i lekarstwem. Ta sprawa jak cała kwestia strategii (ciągle IMHO) nie jest tak oczywista a komentarze wytworzone przez wysypujących się tabunami różnego rodzaju nagle olśnionych i wszystkowidzących i wszystkorozumiejących Bondów i sleeperbusters wywołuje zniechęcenie. Np. mam ogromne wątpliwości czy strategia Twierdzy jest słuszna, biorąc pod uwagę widoczny pośpiech przeciwnika, brak widoków na odsiecz i brak realnych widoków na możliwość utrzymania władzy, gdyby wydarzył się kolejny cud. Możliwości przetrwania w Twierdzy maleją wprost proporcjonalnie do czasu przebywania w niej. Zamykający się oddają lekką ręką namnażającą się przecież nie tylko poza twierdzą ludność. Populacja zamknięta będzie się kurczyć w wyniku dezercji i procesów demograficznych. Niekorzystne proporcje będą się zwiększać. To temat na inną pisaninę, na którą zupełnie nie mam ochoty. Kończąc uważam, że oczywistych oczywistości w niejawnych operacjach jest mało, co nie znaczy, że nigdy nie występują. O co w tym wszystkim chodzi? Ja pie...lę, nie wiem!

Uwaga zastrzegam, że mogę się mylić.

PS. a propos Marszu Niepodległości i ewentualnego czuwania pod domem Jaruzelskiego.
Jak sprawdziłem organizatorzy marszu; MW i ONR wciąż odwołują się do Bolka Piaseckiego. Czegokolwiek by nie dokonał wcześniej swoim przymierzem z komunistami zawartym jeszcze w okresie, gdy Sowieci i KBW urządzały polowanie na uczestników antysowieckiego powstania, gdy działacze narodowi gnili i ginęli prlowskich więzieniach. Nie ma też co ukrywać, że Piasecki i PAX do końca sprzeciwiali się działaniom Prymasa Wyszyńskiego. Ich pod domem Jaruzelskiego nie będzie! Nie będzie też konserwatyzmu.pl, w tym prof. Adama Wielomskiego. Warto o tym pamiętać, jak i o tym, że ja złożyłbym kwiaty pod pomnikiem Dmowskiego. Im pewnie by prędzej ręka uschła niż w geście zakopania starych okopów zrewanżowali się pod pomnikiem Piłsudskiego.

niedziela, 14 listopada 2010

Socjalistyczny faszysta. Prosty post sentymentalny.

Aż zobaczyli ilu ich, poczuli siłę i czas,
I z pieśnią, że już blisko świt szli ulicami miast;
Zwalali pomniki i rwali bruk - Ten z nami! Ten przeciw nam!
Kto sam ten nasz najgorszy wróg!
A śpiewak także był sam.

Wiem, wiem już było i 30 kwietnia i nie przypadkiem wśród postów wymienionych na prawej kolumnie, pierwszy nosi tytuł !!Pamiętajmy o Kazimierzu Pużaku!! Czasami człowiek musi inaczej się udusi.
Czy starszy pan 11 listopada by stał, czy maszerował i gdzie? To, że trzymałby wysoko nad głową biało-czerwony sztandar nie ulega wątpliwości. A gdyby tak chciał być trendy i założył  t-shirt z wprasowanką - winietką "Robotnika" a po przeciwnej stronie koszuli z ostatnimi, publicznie wypowiedzianymi słowami - Jestem rzymskim katolikiem narodowości polskiej. Więcej nic nie mam panom do powiedzenia. Jeżeli ktoś nie wie przypomnę. Nie był to fragment konwersacji z kawiarni, tylko słowa skierowane w listpadzie 1948 do stalinowskiego "sądu".


Ten niepozorny człowiek zakwestionował prawomocność panów zasiadających za stołem "sędziowskim". W żaden sposób nie ustosunkowal się do zarzutu. Na ich natarczywe żądania nie odpowiedział nawet czy przyznaje się do winy. Był ponad.

Jakby go potrakowali Ich Ekscelencje: Giertych i Wielomski? Jako współtwórca z Józefem Piłsudskim PPS-Frakcji Rewolucyjnej był przecież złodziejem i bandytą. Tu w bólu połączyłby się z nimi Adam Michnik, stojąc na brzeciwległym - gumanistycznym - biegunie. Czemu? Jeżeli w ogóle Kazimierz Pużak pochylił się nad obywatelem Edmundem Taranowiczem - współpracownikiem legalnej policji, legalnego jak najbardziej rosyjskiego monarchy, to tylko po to by przekonać się czy wczesniej dobrze przymierzył z rewolweru, a nie po to, by zaproponować mu funkcję adiustatora w podziemnej drukarni "Robotnika". Złodziej, bandyta i do tego morderca. Że nie uznał prawomocnośći prlowskich funcjonariuszy? Wielomski wytłumaczyłby - wówczas prawdziwy Polak-katolik, celem ratowania substancji powinien ucinać sobie pogawędki z Luną Brystygierową lub przyjmować przed wyjazdem do Londynu, operacyjne wytyczne "w przedmiocie" dezintegracji środowiska Stronnictwa Narodowego, które też nie wykazywało należytego realizmu. I kto u licha pozwolił Pużakowi mienić się rzymskim-katolikiem? Odznaczony na dniach kawaler Michnik ze swej strony, chętnie by tłumaczył, że z panami "prokuratorami" i "sędziami" nie tak było tak jak sobie myśli.


A gdyby, nie daj Bóg, ów starszy człowiek zaplątał się wśród lewackiej chuliganerii kłując ślipia napisem  Jestem rzymskim katolikiem narodowości polskiej. Więcej nic nie mam panom do powiedzenia.
Nie ma miejsca na żarty. W końcu GWniarze, stawili się na zaproszenie pana Blumsztajna nie tylko gwizdać ale i spuścić łomot faszystom. Nie bójmy się przypomnieć, że podczas śledztwa przed procesem szesnastu, Sowieci przymierzali do postawienia "Bazylemu" zarzutu współpracy z hitlerowcami.

Ktoś powie taki lajf, reset, proste czasy, proste gesty. Nie proste, PROSTACKIE! Prosty był kręgosłup Kazimierza Pużaka. Dla człowieka stojącego nad grobem jak ja, byłoby śmiesznym i patologicznym zjawiskiem odwoływać cokolwiek ze swego życia (drugie i już ostanie zdanie wypowiedziane do panów z tak zwanego sądu). Chyba wiem dlaczego żadna z polskich szkól nie nosi imienia Kazimierza Pużaka. Gościu był po prostu za prosty. Za prosty dla familii Michnika i Giertycha.

Jedno słówko. Nie wiem czemu, ale młodzi bojówkarze w arafatkach kojarzą mi się z owsiakowym Patrolem Pokoju.

I jeszcze cztery, ku pamięci. Oto postawa godna Rzymianiana. Tak zachowanie Kazimierza Pużaka skomentowała Maria Dąbrowska. Podaję ku pamięci grupom rekonstrukcyjno-historycznym zaczytującym się dziełem Juliusza Cezara O wojnie Galijskiej  i Dziejami Tacyta, po łacinie rzecz jasna.

Patrzył na równy tłumów marsz,
Milczał wsłuchany w kroków huk,
A mury rosły, rosły, rosły
Łańcuch kołysał się u nóg...

Patrzy na równy tłumów marsz,
Milczy wsłuchany w kroków huk,
A mury rosną, rosną, rosną
Łańcuch kołysze się u nóg...
 

Jacek Kaczmarski "Mury"
1978

czwartek, 11 listopada 2010

Prawo do wolności zgromadzeń w bełkocie Króla i w wierszu Hemara

Całkiem niedawno pan profesor Marcin Król, według wielu biogramów historyk idei, był się wyraził: W parlamencie posłowie mają prawo mówić to, co chcą. Natomiast tu Jarosław Kaczyński z walką polityczną wyszedł na ulicę. Jest to absolutne przekroczenie reguł demokracji. Po to wymyślono parlament, żeby spory odbywały się w parlamencie, a nie na ulicy. Cóż. Jeżeli to ma cokolwiek wspólnego z ideą to prof. Król jest jej fałszerzem. W końcu jakieś idee trzeba znać, choćby konstytucję amerykańską (zwłaszcza  pierwszą poprawkę z 1791 r.)  i późniejsze wynalazki, wręcz duperele, których za nic nie chciały uznać, jako obowiązujące kraje obozu. Po cholerę się wysilać, skoro mogę wierszem i to nie swoim. Nie mam nic więcej do dodania. Może tylko to, że lepiej objaśniać świat idei  Hemarem, a profesorem Królem, jako źródłem wiedzy o ideach nie zawracać sobie głowy. Ciąg dalszy wykładów poety o prawach człowieka wkrótce.



DEMONSTRACJA

Kilka dni temu, rano,
O dziesiątej godzinie,
Szedł pochód demonstrantów
Przez Oxford Street w Londynie.
Licząc na oko, jakich Trzysta osób.
A z przodu Flegmatyczny policjant
Szedł na czele pochodu.
Demonstranci tak zgodnie
Szli tuż za policjantem,
Jakby policjant także
Wśród nich był demonstrantem —
Lecz on tylko uważał,
Jako publiczna władza,
Czy dobrze im się idzie,
Czy im nic nie zawadza.
Tam przepuścił autobus,
Tu zatrzymał samochód,
Tam przechodniów na bok
 Porozsuwał — a pochód
Wygodnie, środkiem jezdni
Sunął porywczym prądem.
Wznosząc okrzyki, w rodzaju:
„Hańba Anglii! Precz z rządem!
Śmierć waszym komandosom!"
I na kijach, nad głową,
Nieśli duże plakaty
A na plakatach słowo
„ENOSIS". Demonstrantami
Na londyńskiej ulicy
Byli bowiem Cyprioci.
Brytyjscy Cypryjczycy.
Krzyczeli, każdy chmurny
I groźny jak Meduza:
,,Nie chcemy być członkami
Brytyjskiego Sojuza!"
„Precz — krzyczeli — nim z Cypru
Zemsta ludu was wyprze!
Chcemy Cypru dla Grecji!
Chcemy Grecji na Cyprze!"
„Niech żyje — krzyczeli — wolność!"
I Oxford Street na chwilę
Zamieniła się w wąwóz
Antyczny — w Termopile,
Kędy szło trzystu mężnych
Leonidasów. A z przodu
Dobroduszny policjant
Szedł na czele pochodu,
Trochę zażenowany
I uśmiechał się płocho —
Aż pochód przeszedł — w stron
 Pobliskiej dzielnicy Soho,
Zostawiając za sobą
Zapach czosnku i szypru —
Nikłą smugę w powietrzu —
Narodową woń Cypru.

*

Ja stałem na chodniku,
Długo myśląc o scenie,
Która na mnie zrobiła
Bardzo duże wrażenie.
W sporze dwóch obcych wysepek
Nie moja rzecz dociekania,
Która wysepka ma rację —
Cypr, czy Wielka Brytania?
Czy rację ma Imperium
Brytyjskiej cytadeli.
Czy irredenta jego
Greckich obywateli,
Którzy wolą, bo nagle
Dostali takiej manii,
Należeć do małej Grecji,
Niż do Wielkiej Brytanii
I nie chcą słuchać żadnych
Perswazji i kaznodziejstw
 I niepomni brytyjskich
Auspicji i dobrodziejstw
I protekcji — niewdzięczni!
Do wdzięczności niezdolni! —
Krzyczą, że chcą być greccy.
Krzyczą, że chcą być wolni.
A Imperium powiada:
„Przepraszam was, kochani,
Wy mi tego nie róbcie,
Wy brytyjscy poddani,
Rodzone moje dzieci,
Czy na Cyprze, czy w Soho".
A oni krzyczą: „Nieprawda!
Precz, angielska macocho!
Grecja to nasza matka!"
I robią demonstrację
W Londynie. I nieważne,
Która strona ma rację.

*

W każdym ustroju na świecie,
Jakaś partia, czy strona,
Czy procent ludzi, czy grupka,
Czuje się pokrzywdzona
I nie ma na to rady.
Jeszcze się nie narodził
Rząd taki, czy taki ustrój,
Co by wszystkim dogodził.
Wartość ustroju tylko
Jedną cnotą się ceni:
Czy on pozwala krzyczeć
Tym, co się czują skrzywdzeni,
Czy on im daje prawo
Protestu, gniewu, skargi,
Czy im gęby zatyka
I zawiązuje wargi.
Racje takie, czy inne —
Przelotne, zmienne, względne.
Wolność krzyku — to jedno
Najważniejsze. Niezbędne
Źródło wszystkich wolności.
Odkryli je dawni Grecy.
Wiecie wy co? Wy sobie
Wyobraźcie, dla hecy —
Nu, na chwilę — na próbę —
Że w Moskwie, na Krasnym Placu,
Idzie pochód przed frontem
Kremlińskiego pałacu,
Że idzie demonstracja
Pod oknami Łubianek —
Trzysta osób — Polaków.
Lwowiaków i Lwowianek.
I krzyczą. Jakby w gardłach
Jakaś pękła im śluza:
„Nie chcemy być członkami
Sowieckiego Sojuza!
Hańba! — krzyczą — Precz z rządem
Skandują słowo po słowie:
„My chcemy Lwowa dla Polski!
My chcemy Polski we Lwowie!"
Może nie mają racji.
Lecz krzyczą tak. A z przodu
Dobroduszny policjant
Idzie na czele pochodu
I baczy — czy Paljakom
Wygodnie się demonstruje.
Już wy tak sobie państwo
Wyobrazili? Dziękuję.
1956




.

czwartek, 4 listopada 2010

Jeszcze tylko Belfegor czy już...

Antysemityzm był bez wątpienia najważniejszą bronią w jego
 [Hitlera] propagandowym arsenale i prawie wszędzie osiągał on
 zabójczą skuteczność. Dlatego właśnie ludziom takim jak
Streicher dano wolną rękę. Poza tym jego 
artykuły były
zabawne i błyskotliwie napisane. [Hitler] zastanawiał się,
skąd 
Streicher stale czerpał inspirację do nowych paszkwili;
z niecierpliwością czekał
 na każde nowe wydanie Stürmera.
Był to jedyny periodyk, który [Hitler]
czytywał z przyjemnością
od deski do deski.
Cytat z jakiegoś Naziola za Wikipedią; hasło Der Stürmer.



To jest Andrzej Nowak, profesor Uniwersytetu Jagiellonskiego, sowietolog (fot. IPN).



I ten pan to też profesor Andrzej Nowak (fot. Agencja FORUM, za portalem Interia).

Poniżej widzimy Belfegora upiora z Luwru (bałem się go; choc tylko przez mgłę kojarzę serial z lat '60) lub przestępcę z albumu Lombroso. Fot. Agencja Gazeta za postem Leicy Krótki kurs fotografii wg Gazety W.


Teraz mam wątpliwości. Jeszcze Belfegor czy już wstrętny... (fot. Agencja Gazeta, autor jw)


Techniczne aspekty wykonania portretu na Belfegora wyjaśnia Leica w podlinkowanym wyżej poście.

Zdecydowałem się powtórzyć kwestię fotografii artystycznej, w kontekście dyskusji o siewcach nienawiści. Wg mnie politycy są najmniej winni. Trudno mieć pretensje do bokserów, że się leją po szczękach. Nawet gdy, któryś z nich czasem czy często uderzy poniżej pasa lub po kończącym rundę gongu, ciągle mamy mecz bokserski. Jest jeszcze jeden powód. Zdjęcie trzecie zostało, na portalu Gazety, zastąpione zdjęciem ostatnim.




wtorek, 2 listopada 2010

Romantyczny ludobójca. Hemarem w czerską moralność.

Zemdliło mnie. Romantyczny propagandzista ludobójców. Ot, Dyzio Marzyciel. Dewiacyjna mania pochylania się nad rozterkami człowieka, który z myślą, słowem, uczynkiem i zaniedbaniem popierał system mordujący miliony istnień, nie przestaje szokować. Borejsza miał w młodości duszę buntownika szarpiącego się między anarchistami, socjalistami i komunistami, między Warszawą, Paryżem, Barceloną i Berlinem. (...) był "wielkim marzycielem" i w swoich marzeniach realistą "stał się ofiarą [sic!] rewolucji, której zawierzył i poświęcił niemal całe dorosłe życie...". Teresa Torańska mało nie rozpłynęła z zachwytu nad biografią Jerzego Borejszy pióra Eryka Krasuckiego "Międzynarodowy komunista. Jerzy Borejsza, biografia polityczna". Ważna książka, bardzo dobrze napisana, wzbogacająca naszą wiedzę o mało dotąd znanych zawirowaniach w polskiej partii komunistycznej i wyjaśniająca okoliczności, w jakich był w Polsce montowany najpierw nowy ustrój tzw. demokracji ludowej, a potem stalinizm. Jakże dramatycznie zaczyna się i kończy recenzja.


Dopóki sprawiedliwość nie zatryumfuje w namacalnym dla większości wymiarze, a na to się nie zanosi, rozterki masowych zbrodniarzy, ich trudne dzieciństwo, motywacje skłaniające sympatycznego wydawałoby się człowieka do uczestniczenia w zbrodniczym przedsięwzięciu są mało interesujące. One w większości zresztą nie są aż tak skomplikowane. Skala zbrodni romantycznej mieszanki socjalisty komunisty i anarchisty jest przerażająca. Dla moralnej odpowiedzialności równe znaczenie ma osłona zapewniana przez aparat przemocy czyli osłona naganem jak kulturalno oświatowi najemnicy, gładcy werbalni prestidigitatorzy, kłamcy zapewniający, że ja takoj drugoj strany nie znaju, gdie tak wolno dyszyt czełowiek. Kłamcy piszący, że nagan więzienie i tortury to wytwór chorej wyobraźni,  intelektualiści na usługach komunistycznego reżymu byli jego usprawiedliwieniem znacznie lepszym niż prowokacja gliwicka pretekstem do agresji Niemiec w 1939 r. Jak ocenić postępowanie Brzechwy, Słonimskiego namawiających do powrotu z emigracji swoich kolegów. Przecież wiedzieli, że po powrocie będą mieli do wyboru: lizać buty Stalina i jego warszawskich pomagierów albo celę we Wronkach jeżeli nie szubienicę. Ich wina nie jest ani na jotę mniejsza, niż zwykłych ubeckich agentów uwijających się wśród żołnierzy Armii Polskiej na Zachodzie. Co się działo z ich ofiarami, którzy uwierzyli w demokrację? W najlepszym wypadku zaparcie się własnego życiorysu głębokie ukrycie medali za Monte Cassino, Tobruk czy Narvik i powtarzanie dzieciom by nie wspominały, że tatuś walczył u Andersa.

Moralność naprawdę nie jest tak trudna do ogarnięcia, a dobro i zło zakręcone wokół siebie, by pominąwszy bardzo nieliczne przypadki jakby borderline, nie można było zbrodni nazywać po imieniu. Kim tak naprawdę był Borejsza, poza tym że był romantykiem i marzycielem z KPP. Napisać o nim, ze podpisał sowiecką volkslistę III kategorii to niesprawiedliwie odedrzeć go z "romantyzmu". Wstąpienie do Związku Pisarzy Sowieckiej Ukrainy w pierwszą rocznicę 17 września było zapisaniem przy fanfarach na Reichslistę (pełna lista renegatów tutaj). Borejsza był zdrajcą takiego samego pokroju ci jak nieliczni ludzie kultury, którzy podjęli współpracę z III Rzeszą Niemiecką. ONI - z listy - nie byli nawet o milimetr lepsi od Igo Syma. Istnieje duże prawdopodobieństwo. że gdyby ruch oporu na ziemiach okupowanych przez Sowietów jakoś okrzepł, przy typowaniu najniebezpieczniejszych zdrajców do likwidacji zajmowaliby czołowe miejsca. Przejście na stronę wroga przez szewca ma zupełnie inny wymiar niż pisarza. Do przemiany i   pracy na odcinku narodowym jako patRYJoci do szło po agresji Hitlera nas Sowiety, gdy siła rzeczy:
W Anglii nie należy żądać usunięcia rządu W. Churchilla. Churchill opowiada się za kontynuowaniem wojny przeciwko Niemcom jest dodatnim czynnikiem w wojnie ojczyźnianej Związku Sowieckiego.
W USA kampania przeciwko wciągnięciu Ameryki do wojny straciła aktualność Komuniści powinni teraz występować za udzieleniem poparcia Związkowi Sowieckiemu przeciwko pomocy dla Niemiec, a także za przystąpieniem USA do wojny przeciwko hitlerowskim Niemcom.
W państwach okupowanych i wasalnych, takich jak Czechosłowacja, wcześniej kwalifikowaliśmy Benesza jako agenta brytyjskiego imperializmu. Teraz ogień należy skierować przeciwko takim zdrajcom, jak Hacha, i ustanowić kontakt z elementami, które stoją za wojną z Niemcami.
We Francji należy zająć podobne stanowisko w stosunku do d'Gaullea. 
Tak po agresji kierunki międzynarodowej propagandy nakreslił towarzysz Georgij Dymitrow. W komunistach nie odezwał się jakis narodowy atawizm. Po prostu ich wewnętrzny kompas orienował się na Stalina. Kazał pokochac to pokochali, na zabój. On był wektorem i sprawcą wszelkiego ruchu także wtedy, gdy ładowali się na eszelony i do tanków by wysiąść w Polsce Lubelskiej. Czytałem zadziwiającą opowieść o Borejszy i przypomniałem sobie jak Jaruzelski opowiadał Torańskiej że stalinizm zaczął się w Polsce po 1948. Komuniści terroru sprzed okresu, nim zbrodniarze zaczęli czyścić własne szeregi nie uważają za stalinizm. Może i racja, może to był terror bolszewicki typu leninowskiego. Mam mało współczucia dla Lechowicza, Gomułki czy Korczyńskiego.

Powtarzam świat wartości nie jest skomplikowany. Albo jest się z tymi ktorzy strzelają w poltylicę z nagana albo nie. Od kilku dni chodził mi po glowie wiersz Mariana Hemara "Demonstracja". Ma to związek z zkolejnymi kłamstwani świata według czerskich i bardzo nieporadnymi próbami walki z kłamstwem fasadowych demonstrantów. Czytając recenzję Torańskiej pomyślałem, że z propagandowym bełkotem o romantycznych ludobójcach można polemizować wykorzystując i to nie cynicznie poezję Hemara, tę satyrycznią i nie tylko. Hemar doskonale wyczuwał klimat przemysłu kutluralnego na usługach zbrodniarzy gardził nim i bezlitośnie chłostał. Miałbym ułatwione zadanie, gdyby nie wandale internetowi właściciele Szatni24, którzy unicestwili moje poetyckie karki z kalendarza. Czasem wystarczyłby link odsyłający do wiersza DO POETY REŻYMU, z którego zacytuję fragment o odpowiedzialności poety. Wierszy BRUTALNY SZOK (o pozbawieniu Hemara polskiego obywatelstwa) oraz nieco profetycznego MADAME WASILEWSKA jeszcze nie prezentowałem. Utwór, w którym przekornie broni Stalina przed nawróconymi, po rewelacjach Chruszczowa, intelektualistami zostawię na inną okazję.

No i zapomniałbym. Pani Torańska skręca w kierunku spiskowej teroii dziejów. Teoretycznie bez żadnych materialnych dowodów pisze insynuuje :) Zapoczątkowana - być może przypadkową - katastrofą drogową. Samochód, którym Borejsza jechał, uległ wypadkowi i prezes trafił na dłuższy czas do szpitala. Jest coś szczególnie dramatycznego w historii Kaina zabijającego... Kaina czy Różańskiego likwidującego Borejszę?
DO POETY REŻYMU
(fragment)
Przechrzta co tydzień, na wyścigi,
Co z wszystkich sobie wziął religii
Jedną religię: Oportunizm -
Dziś się obrzezał na komunizm.

Dziś z reżymowej radiostacji
Woła poetów emigracji
I melodeklamuje o tem,
Jak dźwiękać sierpem, walić młotem.
Sierpem i młotem. Jaka szmata
Robi się czasem z literata.

Na koniec wiersza, ze słodyczą
Pożegnał ich słowami temi:
,,Poetów miejsce na tej ziemi.
Poetom błędy się nie liczą".
Tak rzekł niewinny głos amorka
I nagle wyszło szydło z worka.

Cała nadzieja wierszopisa,
Jego postawa religijna,
Ideologia i polisa -
Polisa asekuracyjna.

Poecie wolno szkód przyczynić,
Wolno się załgać i ześwinić,
Merdać ogonem i uciekać,
Pod stół wleźć i hau-hau, odszczekać,
Wolno ze słowa zrobić łajno -
 Jak tylko wierszem, to już fajno!
Wolno mu zdradzać - jak do rymu.
To nie weźmiemy za złe my mu,
To już nie błąd, to już zaleta,
Bo pan poeta! Pan poeta!
Bo pan artysta! Bo artyście
Wolno tym kurrrkiem być na dachu!

Nie mógł Słonimski, rzeczywiście,
Lepszego sobie dobrać fachu.

Nie wie Słonimski, że niestety
Poety fach nie taki byczy.
Nie ma wyjątków dla poety!
Potomność błędy mu policzy.
Talent oceni na rozprawie,
Jako obciążające względy.
Im talent większy, tym ci błędy
Surowiej liczy. Nie łaskawiej.

Jej nie uwiedzie błysk talentu,
Już ona wie, mój przyjacielu,
Kogo pochować na Wawelu
A komu nie dać sakramentu.
Potomność to cholera taka,
Że tylko się rozejrzy w kolo,
Wie - kogo pocałować w czoło
Za błąd wygnania i tułactwa,
A komu w zadek dać kopniaka
Za cnotę zdrady i łajdactwa.

           *

Do Leszka piszesz, były śmieszku.
Znasz kawał ten o Leszku?
                                    Leż ku.
1953


MADAME WASILEWSKA

Towarzyszka Wasilewska,
Laval-liera kujbyszewska.
Od Uralu aż po Soho
Pierwsza nasza lady Haw-Haw.

Od Tamizy do Uralu
Ona pierwsza nasza Hacha,
Polska Leni Riefenstahl u
Sowieckiego monomacha.

Od "Płomyczka" do rzemyczka,
Czort sam się rozczulić gotów,
Ona-ż teraz przewodniczka
W "Związku Polskich Patryjotów".

Teraz frontem "Tass" ku Wandzie,
Wanda frontem ku "Tassowi",
Nie ustanie w propagandzie.
Aż się polski rząd odnowi.

Marzy jej się w głębi duszy
Rząd jedności, that's the question,
Z socjalistów, agrariuszy,
Pułkowników, drobnomieszcz'n.

Z narodowców i kułaków
I bundowców też, a jakże,
W Rosji wybór dla Polaków:
Albo w rządzie, albo w łagrze.

Ślęczy Wanda w noc bezsenną
Ponad kartą atlantycką,
Jak tu zrobić suwerenną
Silną Polskę katolicką?

Patryjotyzm ją przenika,
Już ta Polska w snach urasta -
Pierwsza w świecie republika...
A w Sowietach siedemnasta...

Z nią na czele... w charakterze
Patronichy i Egerii...
Z Kornijczuchem w Belwederze...
Z Polakami na Syberii...

Towarzyszko, śliczna bajka!
Pomaleńku, pomaleńku.
Aż roztropna czrezwyczajka
Zaprowadzi was pod stienku.

Puszczą motor, i po balu.
Grób wykopią w szczerym polu.
Głucho będzie na Uralu.
Cicho będzie w Albert Hallu.

Co najwyżej p. Mołotow
Powie, że Madama Chairman ,
"Związku Polskich Patryjotów"
Okazała się pro-german.
1943

BRUTALNY SZOK

Od wczoraj już nie jestem
 Polskim obywatelem.
Dowiedziałem się o tem
W rozmowie z przyjacielem,

Przez telefon. Zadzwonił,
Ze snu mnie zbudził rano.
,,Wiesz, że ci obywatelstwo -
Powiedział - odebrano".

No, pomyślałem, ładnie
Dzionek mi się zaczyna.
Kto, spytałem, odebrał?
Skąd ta okropna nowina?

"To - powiedział przyjaciel -
Z radia jest informacja,
Że tak zdecydowała
Warszawska Administracja.

"Podało o tym radio
W Wrocławiu, czy w Krakowie.
W gazecie dzisiaj stoi.
Czytałem - powiedział - w Słowie'

                 *

Serce mi się ścisnęło
Dziwnem uczuciem takiem -
Przez chwilę tak mi było,
Jakbym już nie był Polakiem.

Coś mi do gardła podeszło
Taką żółcią bezsilną
I żalem, jakbym nagle
Umarł śmiercią cywilną.

Odtąd już oficjalnie
Nie mam ojczyzny na świecie...
A jednocześnie - nie wiem,
Czy państwo mnie rozumiecie -

To takie psychologicznie
Ciekawe spostrzeżenie -
Jednocześnie poczułem,
Że jakbym urósł w cenie.

Spojrzałem w lustro - wyraz
Bolesny miałem i błogi.
Czułem jakiś bajronizm
Mojej martyrologii

I nawet pewną dumę,
Że jednak, bez wątpienia,
Administracja warszawska
Działalność moją docenia...

Wierszyki moje błahe,
Przyznaję to bez goryczy,
Ale widocznie Bezpieka
Jednak z nimi się liczy.

Piosenki, żarty, fraszki -
A zaszły im za skórę,
Gdy wygnańca de facto
Uśmiercają de iure...

                *

Zmiana nagła i ważka.
Jakże się ją dostrzega?
Co właściwie oznacza?
Na czym właściwie polega?

Zatrułem się tą myślą,
Jak jadowitym zielem:
Jak można być - i przestać
Być - polskim obywatelem?

Dlatego, że ktoś zakazał -
Że jednym pióra gestem
Orzekł, że byłem wczoraj
A od dziś już nie jestem?...

Mój paszport dawno nieważny,
A w paszporcie pieczątka,
To od dwóch lat, już tylko
Sentymentalna pamiątka.

Lecz jedna rzecz mi przeszkadza,
Zawadza i żyć nie daje:
Miłość do kraju, który
Jest moim własnym krajem.

Miłość do miasta, które
Jest moim jedynym miastem.
Choć odgrodzone ode mnie
Ogrodzeniem kolczastem,

Strażą, granicą, murem,
Co pod niebo wyrasta -
Wciąż jestem wiernym mieszkańcem
Wiecznie wiernego miasta.

Londyn płynie koło mnie
Tłumem, szumem, szelestem -
A ja tam, w tamtym mieście,
W dzień jestem i w nocy jestem.

Tam ulicami chodzę,
Tam przyjaciół pozdrawiam,
Żywych do piersi tulę,
Z umarłymi rozmawiam.

*

I wiem, że tam, pod ziemią,
Te moje przygodne rymy -
Mniejsza z tym, ile warte.
Za sto lat zobaczymy -

Mnie paszport niepotrzebny.
Generałowi nie służę.
Ja jestem obywatelem
W polskiej literaturze.

Nieważne, jakiej rangi,
Gildii, czy dostojności -
Tam jest moje starostwo
I karta identyczności.

Tam jest moja ulica,
Uliczka moja, zaułek,
I w księgach hipotecznych
Mój dom, mój kąt, mój przytułek.

I stamtąd - żadna siła,
Żaden pomiot bieruci,
Żaden czart mnie nie wygna,
Żaden bies nie wyrzuci.

I tam ja, każdym rymem -
Nie szkodzi, gdy częstochowskim -
Odbieram obywatelstwo
Fagasom stalinowskim.

Każdym wierszem i zwrotką
I żartem i puentą
Odbieram obywatelstwo
Azjatyckim agentom.

Piosnką, którą w szpitalu
W Edynburgu śpiewają,
Odbieram obywatelstwo
Bolszewickim lokajom -

Pismakom, wańkom-wstańkom,
Zaprzańcom, pomagierom,
Kurduplom, pucybutom,
Łapolizom, przecherom

Odbieram obywatelstwo
Na wieki hańby i sromu.
A teraz, tylko dożyć
I zobaczyć - kto komu? -

Ten wiersz niech będzie świadkiem.
Zobaczymy - przy świadku -
Kto komu obywatelstwo
Odbierze. Na ostatku.
1950


.