środa, 22 grudnia 2010

Aplikacja, suplikacja i życzenia

Dziś już wiadomo. 17 stycznia 2011 r. będzie TEN DZIEŃ. W wigilię rocznicy wkroczenia do Krakowa Armii Czerwonej, Wisława Szymborska odbierze. Na Wawelu z rąk do rąk przejdzie order. Za APLIKACJĘ?

Wisława Szymborska
WSTĘPUĄCEMU DO PARTII

W przedpołudnie niedzielne
Słońce brzęczy u okien
Widzę; siedzisz przy stole,
Chylisz czoło szerokie
Kaligrafując życie swe
Dwudziestoletnie
(...)
Uroczysta pogoda
Twego dojrzewania
-Czy nie ma żadnych pytań?
-owszem, są pytania:

Co przynosisz ze sobą?
Tlen młodości-szczerość
Czy tylko czad frazesu?
Szczerość jak płomień
Czy nieczułość jak popiół?
Myśli napełnione
Nadzieją czy beztroską?

Pytania brzmią ostro,
Ale tak właśnie trzeba,
Bo wybrałeś życie
Komunisty. I przyszłość
Czeka Twoich zwycięstw.

Jeśli jak kamień w wodę
Będzie Twe czuwanie
Gdy oczy zamiast widzieć
będą tylko patrzeć
Gdy wrząca miłość w chłodne
Zmieni się smykanie
Jeśli stopa przywyknie
Do drogi najgładszej-
Nie-nie dokończę zdania,
Choć myśl jest wyraźna.
Sam tego spustoszenia
Wyobraźnią zaznaj.

Partia. Należeć do niej
Z nią działać, z nią marzyć
Z nią w planach nieulękłych
Z nią w trosce bezsennej-
Wierz mi to najpiękniejsze
Co się może zdarzyć
W czasie naszej młodości
-Gwiazdy dwuramiennej.


Niewiele brakuje by w kolejce do kasy supermarketu, udręczony świecką liturgią lud zaintonował suplikację - od zakupów, sprzątania i gotowania wybaw nas, Panie.

Beata Obertyńska
SUPLIKACJE
Od głodu,
od pochodów,
od deszczu,
od wszy,
od powietrza na wietrze wskos prutego twarzą,
od ognia - kiedy nocą odejść ci go każą,
od tajgi, co do kolan moczarem namaka,
od urwanej podeszwy,
od skradzionego chlebaka
- wybaw nas, Panie!
Od tundry, twarzą w niebo leżącej na wznak,
od zmory białych nocy,
od komarzych młak,
od nagłych a niespodzianych wymarszów ponocnych,
od świtów ołowianych
i zmroków popielnych
            -    Święty Boże,
            -    Święty Mocny,
            -    Święty a Nieśmiertelny
            -    wybaw nas, Panie!
My grzeszni,
my zmęczeni,
my obszarom wydani,
my zamarłej przestrzeni na żer żywcem rzuceni,
my wyjęci spod prawa,
z człowieczeństwa wyzuci,
my deptani jak trawa,
zaganiani i szczuci -
my nędzarze zawszeni,
my, co głód nas ogłupia,
my rzesza bezimienna
do dna krzywdą otruta,
my brudni,
my obdarci,
my aż śmieszni chwilami,
my pocieszni,
my grzeszni
Ciebie Boga błagamy,
coś jest Wierny i Żywy,
Jeden i Niepodzielny
            -    Święty Boże,
            -    Święty Mocny,
            -    Święty a Nieśmiertelny zmiłuj się nad nami!
Przez ostatnią,
Pośmiertną
Syna Twego ranę,
przez Jego Krew i Mękę
amen - amen - amen.


Nie da się ukryć, że Zbawiciel urodził się nie w podświetlonej halogenem stajence, romantycznej stajeneczce, ale po prostu w stajni. Choćby tylko nie daje nam przyzwolenia, na urządzenie ze wspomnienia tego wydarzenia, szopki. Szopki, w której Boże Dziecię jest li tylko dekoracją.


Na Święta życzę PT Czytelnikom choćby krótkiej refleksji nad znaczeniem zuchwałego incydentu Bożego Narodzenia.






.

wtorek, 14 grudnia 2010

Towarzysz Breżniew nie może spać.

Po stłumieniu robotniczego buntu na Wybrzeżu Biuro Polityczne KC PZPR powołało komisję dla zbadania niektórych kwestii szczegółowych z wiązanych z wydarzeniami grudniowymi 1970 r. - tzw. Komisję Kruczka. Komisja w listopadzie 1971 r. sporządziła sprawozdanie z działalności. Zawarto w nim informację o kontaktach Władysława Gomułki z I Sekretarzem KC KPZR Leonidem Breżniewem. W tym zakresie, Komisja najwyraźniej uznała za prawdziwe wyjaśnienia Józefa Cyrankiewicza. W powołanych w sprawozdaniu dokumentach tylko on odniósł się do sprawy kontaktu pomiędzy gensekami. Poniżej fragment oświadczenia Józefa Cyrankiewicza dla komisji Biura [bez daty]. Wnioski o faktycznym źródle umocowania władzy partii komunistycznej oraz jej Pierwszych Sekretarzy proszę wyciągać samemu.


A tymczasem równocześnie w ciągu wiadomego tygodnia od wtorku po­czynając, tow. Gomułka coraz bardziej uparcie forsował tezę o kontr­rewolucji, o „polskim Kronsztadzie", na co można reagować tylko siłą. Brutalnie na posiedzeniach kadłubowego Biura Politycznego krytykował milicję za „liberalizm", za „niedostateczne wykorzystywanie prawa użycia broni" itp. Za przykład stawiał francuską policję „ucinającą głowy i wy­rzucającą trupy do Sekwany" (w okresie algierskim) itp.
Połączone to było z długimi monologami i wymyślaniami na nas wszyst­kich i każdego z osobna, członków biura i sekretarzy, ministrów i na tych, co przebywali w Gdańsku.
Stawało się całkiem jasne, że tow. Gomułka nie jest zdolny do szukania jakiegokolwiek rozwiązania poza beznadziejnym wpychaniem kraju na krawędź wojny domowej i. że żadne rozwiązanie kryzysu razem z tow. Go­mułką, a także z oddanymi mu osobiście, jak tow. Spychalski, i propagu­jącymi te same teorie o kontrrewolucji członkami biura, jak tow. Kliszko, Jaszczuk, Strzelecki, Loga - nie jest możliwe.
Jedyną, katastroficzną wizję rozwoju sytuacji formułował w czwartek w jednym ze swoich monologów następująco: „A gdy to będzie się rozsze­rzać, to my będziemy strzelać, a gdy nie wystarczy, to zawołamy Armię Radziecką i utopi się wszystko we krwi. I gdzie podzieją się wszyscy ojczy­źniani? Co będzie z niepodległością?"
Należało uczynić wszystko, aby znaleźć rozwiązanie, które by odsunęło groźbę wojny domowej i w ogóle katastrofy.
Myśli o wezwaniu Armii Radzieckiej były oczywiście rachunkiem bez gos­podarza, bo jak skądinąd wiadomo, tow. Gomułka w ogóle nie rozmawiał z tow. radzieckimi, dopóki nie zadzwonił ze swej strony tow. Breżniew.
Pomijam już sprawę, jaką polityczną klęską dla całego obozu socjalisty­cznego byłaby próba wciągnięcia w nasz kryzys Armii Radzieckiej.
Ze swej strony mogę dodać, że zostałem w środę 16 grudnia poinformo­wany, że towarzysze radzieccy chcieliby znać ocenę sytuacji ze strony rzą­du - poufnie, ponieważ tow. Gomułka w ogóle do tego czasu nie odezwał się telefonicznie, a dzieją się rzeczy poważne.
Upoważniony przeze mnie towarzysz odbył taką rozmowę[1], oświetlając wydarzenia w ich ówczesnej fazie i ich przyczyny oraz proponując, na mo­je polecenie, skoro tow. Gomułka nie dzwoni, aby mimo wszystko tow. Breżniew zadzwonił do niego, bo taka rozmowa może być pożyteczna.
Na drugi dzień, tj. w czwartek po południu, tow. Breżniew dzwonił do tow. Gomułki.
Według relacji tow. Gomułki tow. Breżniew wyraził wielki niepokój, powiedział, że nie może spać z tego powodu, zauważył, że chyba reforma cen była zbyt szeroka i niepokoił się, czy się to nie rozleje na cały kraj.
Tow. Gomułka miał oświadczyć, że władzy nie oddamy, a na wyrażenie niepokoju oświadczył, że gdy będzie tego wymagała sytuacja, to się do Was zwrócimy, jest to wspólny obowiązek i że Polska była, jest i będzie częścią obozu socjalistycznego.
Tow. Gomułka był wyraźnie - i mówił to - niezadowolony z tego telefo­nu, a w szczególności z treści, z której wynikało, że towarzysze radzieccy nie podzielają tezy o kontrrewolucji jako przyczynie wydarzeń.

[1] Zapewne chodzi o Piotra Jaroszewicza. Patrz: P. Jaroszewicz, „Przerywam milczenie", Wyd. Fakt 1991 -przyp. wyd.

Oświadczenie Cyrankiewicza za "Tajne dokumenty Biura Politycznego Grudzień 1970" wyd. Aneks, Londyn 1991, str.  422-423.


Ponieważ nie będę poświęcał Szatni24 osobnego wpisu, pozwolę sobie odnotowac z niejakim rozbawieniem, że szatniarze uznali mój filmik Orędzie prezydenta Komorowskiego z 13 XII 2010 r.  opatrzony treścią:
Nie wszyscy mieli okazję obejrzeć i wysłuchać, bo transmitowała to tylko telewizja moskiewska. Żeby przekaz dotarł do jak najszerszego grona wrzucam film tutaj: Montaż: nielubiegazety2
.
za godzący w sojusze Szatni24. W konsekwencji, post Koteusza ukryto przed publicznością nie mającą w Szatni24 numerka. Do końca nie jest jasne w jakie sojusze ugodził Koteusz. Osobiście uważam, że sojusz Szatniarzy z rozumem został zerwany dawno i nieodwołalnie, zatem chodzi o inny sojusz.


.

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Orędzie prezydenta Komorowskiego z 13 XII 2010 r.

Wieczorem, właściwie w nocy nie mogłem zasnąć. Czytanie zupełnie mi nie szło. Z nudów usiałem do kompa i nagrałem dzisiejsze orędzie Bronisława Komorowskiego.




.

środa, 24 listopada 2010

O co w tym wszystkim chodzi???

Wczorajsze zaproszenie przez Komorowskiego na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego sowieckiego przydupasa zmobilizowała mnie do podzielenia się wątpliwościami związanymi z innym dość demonstracyjno-prowokacyjnym postępowaniem. Chodzi o całkiem jawną i bezczelną postawę Rosjan.
Założenia które skłaniają mnie do postawienia pytania - o co w tym wszystkim chodzi - są następujące.
Pułkownik premier Putin nie rzuca słów na wiatr. Jeżeli stwierdził, że będzie osobiści nadzorował śledztwo to moim zdaniem tak się dzieje i jego podwładni zwłaszcza służby specjalne taką kontrolę wręcz drobiazgową sprawują. Nawet gdyby Putin nie deklarował tego publicznie takie postępowanie należałoby przyjąć za pewnik. Nie ma tutaj decydującego znaczenia stopień odpowiedzialności Sowietów za katastrofę (wina nieumyślna w postaci lekkomyślności czy rażącego niedbalstwa albo umyślna) czyli czy katastrofa została sprokurowana czy też wykorzystano nadarzającą się okazję, mając w ręku dodatkowe atuty choćby w postaci uwikłania tuskiego rządu w działanie wymierzone przeciwko prezydentowi Kaczyńskiemu (rozbicie uroczystości rocznicowych).

Konfrontację w Zachodem Sowieci przegrali na polu gospodarczym (nie mogąc udźwignąć narzuconego tempa zbrojeń i powodu rosnącego zapóźnienia technologicznego którego nie udawało się zniwelować szpiegostwem przemysłowym). Ale od czasów potęgi imperium rosyjskiego są mistrzami w dziedzinie intryg, działań niejawnych, wykorzystywania agentury oraz (to sowieckie osiągnięcie) wojny propagandowej.
Konsekwencją nadzoru jest to, że wszystko co pochodzi od Rosjan jest przez nich wcześniej zbadane pod każdym względem i dodatkowo to oni jednostronnie decydują co i kiedy zostanie przekazane. Obstrukcja i utrudnianie polskiego śledztwa ma charakter jawny niczym niemaskowany i to nie tylko wobec Polaków ale wobec sojuszników z NATO i reszty świata.

Przykładem dla mnie jest szopka jaką Rosjanie urządzili z wrakiem. Pozostałości Tupolewa wystawiono na ponad pół roku na widok publiczny via satelity i w takiej części obiektu wojskowego, który można filmować zza ogrodzenia. Można je było składować w innej części albo wręcz ze względu na koniczność "zabezpieczenia" dowodów schować w zbudowanym czy istniejącym obiekcie zabezpieczonym tak, że nieproszona mucha tam nie wleci. Nikt poza wtajemniczonymi nie wiedziałby co tam się dzieje czy przeprowadzana jest rekonstrukcja, a na potrzeby polskiego przedstawiciela można urządzić szopkę. Ułożenie w obrysie złomu nie uzasadnia siedmiomiesięcznej publicznej prezentacji.  po wywołanej własnym postępowaniem, zakładam, że z premedytacją i PO oburzeniu części polskiej opinii publicznej przykryto w końcu szczątki jakąś plandeką zupełnie jak z łaski. Mata i się odwalta. Podobnie rzecz się ma z wszystkimi innymi dowodami przekazywanymi stronie polskiej. Nagrania po które trzeba jeździć kilka razy skrzynki z parametrami lotu czy zeznaniami rosyjskich kontrolerów. Wniosek o uznanie ich za nieważne jest tak kuriozalny a biorąc pod uwagę przedstawione założenia dokonany rozmyślnie i z pełną premedytacją. Pamiętajmy, że śledztwo ze strony rosyjskie prowadzi prokurator Czajka i zespół JEGO prokuratorów. To oni decydują co zostanie uwzględnione w protokole, czy ten protokół będzie włączony do akt, czy "poprawiony" przed ich włączeniem, czy po.

Informacje którymi żywią się wszyscy którzy próbują dojść do przyczyn katastrofy pochodzą prawie w całości od Rosjan. Wszystkie dowody przeszły przez ich łapy. Sam teren katastrofy, a przynajmniej jego część nie została zabezpieczona i była przez pewien czas dostępna dla wszystkich zwiedzających. Każdy chętny mógł sobie szukać do woli, pobierać próbki skolko ugodno. Nie zakładam by Rosjanie nie byli w stanie technicznie odizolować obszaru katastrofy. To prosta stosunkowo proste zadanie. Rodzimi twórcy większości teorii nie biorą tego pod uwagę. Dzieje się tak też z tej przyczyny, że sami Rosjanie dostarczają paliwa do tworzenia różnych wersji. Nie wyobrażam sobie by materiał przekazywany Polakom nie został wcześniej sprawdzony a biorąc pod uwagę czas w jakim to następuje można przyjąć, że kolejność też nie jest przypadkowa. Nie oznacza to możliwości popełnienia błędu i dlatego nie należy a priori dyskwalifikować wszystkiego co otrzymujemy od Rosjan ale z drugiej strony należy podchodzić do tych dowodów z ogromną ostrożnością. Oni wszystko mieli w łapach.

Wracam do pytania, dlaczego postępują tak a nie inaczej. Czemu służy teatralizacja i eksponowanie bezczelności? Możliwych odpowiedzi może być kilka czy więcej i nie silę się by przedstawić choćby kilka, ponieważ np. hipoteza: by odwrócić uwagę rodzi pytanie, od czego itd., itp.

A czemu służy bezczelność Komorowskiego? Czy jest to efekt tylko głupoty, braku wyczucia, czy prowokacja i świadome dążenie do zwarcia, jak w przypadku krzyża?

Można w tym miejscu rozważać kwestię rozłamu w PIS, który co prawda ma ograniczone skutki i zasięg oraz który IMO nie musi być koniecznie trucizną, ale i lekarstwem. Ta sprawa jak cała kwestia strategii (ciągle IMHO) nie jest tak oczywista a komentarze wytworzone przez wysypujących się tabunami różnego rodzaju nagle olśnionych i wszystkowidzących i wszystkorozumiejących Bondów i sleeperbusters wywołuje zniechęcenie. Np. mam ogromne wątpliwości czy strategia Twierdzy jest słuszna, biorąc pod uwagę widoczny pośpiech przeciwnika, brak widoków na odsiecz i brak realnych widoków na możliwość utrzymania władzy, gdyby wydarzył się kolejny cud. Możliwości przetrwania w Twierdzy maleją wprost proporcjonalnie do czasu przebywania w niej. Zamykający się oddają lekką ręką namnażającą się przecież nie tylko poza twierdzą ludność. Populacja zamknięta będzie się kurczyć w wyniku dezercji i procesów demograficznych. Niekorzystne proporcje będą się zwiększać. To temat na inną pisaninę, na którą zupełnie nie mam ochoty. Kończąc uważam, że oczywistych oczywistości w niejawnych operacjach jest mało, co nie znaczy, że nigdy nie występują. O co w tym wszystkim chodzi? Ja pie...lę, nie wiem!

Uwaga zastrzegam, że mogę się mylić.

PS. a propos Marszu Niepodległości i ewentualnego czuwania pod domem Jaruzelskiego.
Jak sprawdziłem organizatorzy marszu; MW i ONR wciąż odwołują się do Bolka Piaseckiego. Czegokolwiek by nie dokonał wcześniej swoim przymierzem z komunistami zawartym jeszcze w okresie, gdy Sowieci i KBW urządzały polowanie na uczestników antysowieckiego powstania, gdy działacze narodowi gnili i ginęli prlowskich więzieniach. Nie ma też co ukrywać, że Piasecki i PAX do końca sprzeciwiali się działaniom Prymasa Wyszyńskiego. Ich pod domem Jaruzelskiego nie będzie! Nie będzie też konserwatyzmu.pl, w tym prof. Adama Wielomskiego. Warto o tym pamiętać, jak i o tym, że ja złożyłbym kwiaty pod pomnikiem Dmowskiego. Im pewnie by prędzej ręka uschła niż w geście zakopania starych okopów zrewanżowali się pod pomnikiem Piłsudskiego.

niedziela, 14 listopada 2010

Socjalistyczny faszysta. Prosty post sentymentalny.

Aż zobaczyli ilu ich, poczuli siłę i czas,
I z pieśnią, że już blisko świt szli ulicami miast;
Zwalali pomniki i rwali bruk - Ten z nami! Ten przeciw nam!
Kto sam ten nasz najgorszy wróg!
A śpiewak także był sam.

Wiem, wiem już było i 30 kwietnia i nie przypadkiem wśród postów wymienionych na prawej kolumnie, pierwszy nosi tytuł !!Pamiętajmy o Kazimierzu Pużaku!! Czasami człowiek musi inaczej się udusi.
Czy starszy pan 11 listopada by stał, czy maszerował i gdzie? To, że trzymałby wysoko nad głową biało-czerwony sztandar nie ulega wątpliwości. A gdyby tak chciał być trendy i założył  t-shirt z wprasowanką - winietką "Robotnika" a po przeciwnej stronie koszuli z ostatnimi, publicznie wypowiedzianymi słowami - Jestem rzymskim katolikiem narodowości polskiej. Więcej nic nie mam panom do powiedzenia. Jeżeli ktoś nie wie przypomnę. Nie był to fragment konwersacji z kawiarni, tylko słowa skierowane w listpadzie 1948 do stalinowskiego "sądu".


Ten niepozorny człowiek zakwestionował prawomocność panów zasiadających za stołem "sędziowskim". W żaden sposób nie ustosunkowal się do zarzutu. Na ich natarczywe żądania nie odpowiedział nawet czy przyznaje się do winy. Był ponad.

Jakby go potrakowali Ich Ekscelencje: Giertych i Wielomski? Jako współtwórca z Józefem Piłsudskim PPS-Frakcji Rewolucyjnej był przecież złodziejem i bandytą. Tu w bólu połączyłby się z nimi Adam Michnik, stojąc na brzeciwległym - gumanistycznym - biegunie. Czemu? Jeżeli w ogóle Kazimierz Pużak pochylił się nad obywatelem Edmundem Taranowiczem - współpracownikiem legalnej policji, legalnego jak najbardziej rosyjskiego monarchy, to tylko po to by przekonać się czy wczesniej dobrze przymierzył z rewolweru, a nie po to, by zaproponować mu funkcję adiustatora w podziemnej drukarni "Robotnika". Złodziej, bandyta i do tego morderca. Że nie uznał prawomocnośći prlowskich funcjonariuszy? Wielomski wytłumaczyłby - wówczas prawdziwy Polak-katolik, celem ratowania substancji powinien ucinać sobie pogawędki z Luną Brystygierową lub przyjmować przed wyjazdem do Londynu, operacyjne wytyczne "w przedmiocie" dezintegracji środowiska Stronnictwa Narodowego, które też nie wykazywało należytego realizmu. I kto u licha pozwolił Pużakowi mienić się rzymskim-katolikiem? Odznaczony na dniach kawaler Michnik ze swej strony, chętnie by tłumaczył, że z panami "prokuratorami" i "sędziami" nie tak było tak jak sobie myśli.


A gdyby, nie daj Bóg, ów starszy człowiek zaplątał się wśród lewackiej chuliganerii kłując ślipia napisem  Jestem rzymskim katolikiem narodowości polskiej. Więcej nic nie mam panom do powiedzenia.
Nie ma miejsca na żarty. W końcu GWniarze, stawili się na zaproszenie pana Blumsztajna nie tylko gwizdać ale i spuścić łomot faszystom. Nie bójmy się przypomnieć, że podczas śledztwa przed procesem szesnastu, Sowieci przymierzali do postawienia "Bazylemu" zarzutu współpracy z hitlerowcami.

Ktoś powie taki lajf, reset, proste czasy, proste gesty. Nie proste, PROSTACKIE! Prosty był kręgosłup Kazimierza Pużaka. Dla człowieka stojącego nad grobem jak ja, byłoby śmiesznym i patologicznym zjawiskiem odwoływać cokolwiek ze swego życia (drugie i już ostanie zdanie wypowiedziane do panów z tak zwanego sądu). Chyba wiem dlaczego żadna z polskich szkól nie nosi imienia Kazimierza Pużaka. Gościu był po prostu za prosty. Za prosty dla familii Michnika i Giertycha.

Jedno słówko. Nie wiem czemu, ale młodzi bojówkarze w arafatkach kojarzą mi się z owsiakowym Patrolem Pokoju.

I jeszcze cztery, ku pamięci. Oto postawa godna Rzymianiana. Tak zachowanie Kazimierza Pużaka skomentowała Maria Dąbrowska. Podaję ku pamięci grupom rekonstrukcyjno-historycznym zaczytującym się dziełem Juliusza Cezara O wojnie Galijskiej  i Dziejami Tacyta, po łacinie rzecz jasna.

Patrzył na równy tłumów marsz,
Milczał wsłuchany w kroków huk,
A mury rosły, rosły, rosły
Łańcuch kołysał się u nóg...

Patrzy na równy tłumów marsz,
Milczy wsłuchany w kroków huk,
A mury rosną, rosną, rosną
Łańcuch kołysze się u nóg...
 

Jacek Kaczmarski "Mury"
1978

czwartek, 11 listopada 2010

Prawo do wolności zgromadzeń w bełkocie Króla i w wierszu Hemara

Całkiem niedawno pan profesor Marcin Król, według wielu biogramów historyk idei, był się wyraził: W parlamencie posłowie mają prawo mówić to, co chcą. Natomiast tu Jarosław Kaczyński z walką polityczną wyszedł na ulicę. Jest to absolutne przekroczenie reguł demokracji. Po to wymyślono parlament, żeby spory odbywały się w parlamencie, a nie na ulicy. Cóż. Jeżeli to ma cokolwiek wspólnego z ideą to prof. Król jest jej fałszerzem. W końcu jakieś idee trzeba znać, choćby konstytucję amerykańską (zwłaszcza  pierwszą poprawkę z 1791 r.)  i późniejsze wynalazki, wręcz duperele, których za nic nie chciały uznać, jako obowiązujące kraje obozu. Po cholerę się wysilać, skoro mogę wierszem i to nie swoim. Nie mam nic więcej do dodania. Może tylko to, że lepiej objaśniać świat idei  Hemarem, a profesorem Królem, jako źródłem wiedzy o ideach nie zawracać sobie głowy. Ciąg dalszy wykładów poety o prawach człowieka wkrótce.



DEMONSTRACJA

Kilka dni temu, rano,
O dziesiątej godzinie,
Szedł pochód demonstrantów
Przez Oxford Street w Londynie.
Licząc na oko, jakich Trzysta osób.
A z przodu Flegmatyczny policjant
Szedł na czele pochodu.
Demonstranci tak zgodnie
Szli tuż za policjantem,
Jakby policjant także
Wśród nich był demonstrantem —
Lecz on tylko uważał,
Jako publiczna władza,
Czy dobrze im się idzie,
Czy im nic nie zawadza.
Tam przepuścił autobus,
Tu zatrzymał samochód,
Tam przechodniów na bok
 Porozsuwał — a pochód
Wygodnie, środkiem jezdni
Sunął porywczym prądem.
Wznosząc okrzyki, w rodzaju:
„Hańba Anglii! Precz z rządem!
Śmierć waszym komandosom!"
I na kijach, nad głową,
Nieśli duże plakaty
A na plakatach słowo
„ENOSIS". Demonstrantami
Na londyńskiej ulicy
Byli bowiem Cyprioci.
Brytyjscy Cypryjczycy.
Krzyczeli, każdy chmurny
I groźny jak Meduza:
,,Nie chcemy być członkami
Brytyjskiego Sojuza!"
„Precz — krzyczeli — nim z Cypru
Zemsta ludu was wyprze!
Chcemy Cypru dla Grecji!
Chcemy Grecji na Cyprze!"
„Niech żyje — krzyczeli — wolność!"
I Oxford Street na chwilę
Zamieniła się w wąwóz
Antyczny — w Termopile,
Kędy szło trzystu mężnych
Leonidasów. A z przodu
Dobroduszny policjant
Szedł na czele pochodu,
Trochę zażenowany
I uśmiechał się płocho —
Aż pochód przeszedł — w stron
 Pobliskiej dzielnicy Soho,
Zostawiając za sobą
Zapach czosnku i szypru —
Nikłą smugę w powietrzu —
Narodową woń Cypru.

*

Ja stałem na chodniku,
Długo myśląc o scenie,
Która na mnie zrobiła
Bardzo duże wrażenie.
W sporze dwóch obcych wysepek
Nie moja rzecz dociekania,
Która wysepka ma rację —
Cypr, czy Wielka Brytania?
Czy rację ma Imperium
Brytyjskiej cytadeli.
Czy irredenta jego
Greckich obywateli,
Którzy wolą, bo nagle
Dostali takiej manii,
Należeć do małej Grecji,
Niż do Wielkiej Brytanii
I nie chcą słuchać żadnych
Perswazji i kaznodziejstw
 I niepomni brytyjskich
Auspicji i dobrodziejstw
I protekcji — niewdzięczni!
Do wdzięczności niezdolni! —
Krzyczą, że chcą być greccy.
Krzyczą, że chcą być wolni.
A Imperium powiada:
„Przepraszam was, kochani,
Wy mi tego nie róbcie,
Wy brytyjscy poddani,
Rodzone moje dzieci,
Czy na Cyprze, czy w Soho".
A oni krzyczą: „Nieprawda!
Precz, angielska macocho!
Grecja to nasza matka!"
I robią demonstrację
W Londynie. I nieważne,
Która strona ma rację.

*

W każdym ustroju na świecie,
Jakaś partia, czy strona,
Czy procent ludzi, czy grupka,
Czuje się pokrzywdzona
I nie ma na to rady.
Jeszcze się nie narodził
Rząd taki, czy taki ustrój,
Co by wszystkim dogodził.
Wartość ustroju tylko
Jedną cnotą się ceni:
Czy on pozwala krzyczeć
Tym, co się czują skrzywdzeni,
Czy on im daje prawo
Protestu, gniewu, skargi,
Czy im gęby zatyka
I zawiązuje wargi.
Racje takie, czy inne —
Przelotne, zmienne, względne.
Wolność krzyku — to jedno
Najważniejsze. Niezbędne
Źródło wszystkich wolności.
Odkryli je dawni Grecy.
Wiecie wy co? Wy sobie
Wyobraźcie, dla hecy —
Nu, na chwilę — na próbę —
Że w Moskwie, na Krasnym Placu,
Idzie pochód przed frontem
Kremlińskiego pałacu,
Że idzie demonstracja
Pod oknami Łubianek —
Trzysta osób — Polaków.
Lwowiaków i Lwowianek.
I krzyczą. Jakby w gardłach
Jakaś pękła im śluza:
„Nie chcemy być członkami
Sowieckiego Sojuza!
Hańba! — krzyczą — Precz z rządem
Skandują słowo po słowie:
„My chcemy Lwowa dla Polski!
My chcemy Polski we Lwowie!"
Może nie mają racji.
Lecz krzyczą tak. A z przodu
Dobroduszny policjant
Idzie na czele pochodu
I baczy — czy Paljakom
Wygodnie się demonstruje.
Już wy tak sobie państwo
Wyobrazili? Dziękuję.
1956




.

czwartek, 4 listopada 2010

Jeszcze tylko Belfegor czy już...

Antysemityzm był bez wątpienia najważniejszą bronią w jego
 [Hitlera] propagandowym arsenale i prawie wszędzie osiągał on
 zabójczą skuteczność. Dlatego właśnie ludziom takim jak
Streicher dano wolną rękę. Poza tym jego 
artykuły były
zabawne i błyskotliwie napisane. [Hitler] zastanawiał się,
skąd 
Streicher stale czerpał inspirację do nowych paszkwili;
z niecierpliwością czekał
 na każde nowe wydanie Stürmera.
Był to jedyny periodyk, który [Hitler]
czytywał z przyjemnością
od deski do deski.
Cytat z jakiegoś Naziola za Wikipedią; hasło Der Stürmer.



To jest Andrzej Nowak, profesor Uniwersytetu Jagiellonskiego, sowietolog (fot. IPN).



I ten pan to też profesor Andrzej Nowak (fot. Agencja FORUM, za portalem Interia).

Poniżej widzimy Belfegora upiora z Luwru (bałem się go; choc tylko przez mgłę kojarzę serial z lat '60) lub przestępcę z albumu Lombroso. Fot. Agencja Gazeta za postem Leicy Krótki kurs fotografii wg Gazety W.


Teraz mam wątpliwości. Jeszcze Belfegor czy już wstrętny... (fot. Agencja Gazeta, autor jw)


Techniczne aspekty wykonania portretu na Belfegora wyjaśnia Leica w podlinkowanym wyżej poście.

Zdecydowałem się powtórzyć kwestię fotografii artystycznej, w kontekście dyskusji o siewcach nienawiści. Wg mnie politycy są najmniej winni. Trudno mieć pretensje do bokserów, że się leją po szczękach. Nawet gdy, któryś z nich czasem czy często uderzy poniżej pasa lub po kończącym rundę gongu, ciągle mamy mecz bokserski. Jest jeszcze jeden powód. Zdjęcie trzecie zostało, na portalu Gazety, zastąpione zdjęciem ostatnim.