wtorek, 27 grudnia 2011

RAZu pewnego na zadupiu :)

Artykuł Ziemkiewicza Radość na zadupiu został odebrany bardzo pozytywnie przez, najogólniej mówiąc, obóz niepodległościowy. Przeze mnie - wprost przeciwnie. Późnym wieczorem, jakoś kole północy, pozwoliłem sobie go skomentować. Komentarz się nie ukazał. Choć żeneralnie lubię człenia, RAZ od jakiegoś czasu mocno mnie irytuje. Jakoś nie mam ochoty dyskutować z moderatorami www.rp.pl, których, przyznaję, już kiedyś dało się przekonać, że działają cokolwiek pochopnie.

Komentarz, który się nie ukazał, wklejam bez żadnych poprawek, w takiej formie, w jakiej czekał na moderację i... się jej doczekał. Nie będą RAZowi siepacze zagłuszać krytyki! LOL No śmieszy mnie, gdy głoszący - Wolność! - kręcą pęta. Na pohybel jedynie słusznej moderacji :-D



Doprawdy opisywanie chrześcijaństwa w, za przeproszeniem, "dziejowej" perspektywie trendów okolic Czerskiej, baru Zakąski, czy innego ośrodka kpin i drwin, świadczy nie tylko o potężnym kompleksie. Przede wszystkim o instrumentalizacji wiary. Przykro jest pisać o mesjanizmie smoleńskim propagowanym zwłaszcza przez Wencla, który wytworzył wlaściwie pełną eschatologię narodową. W mojej ocenie, tragedię 10 kwietnia widzi on jako początek nowej ery, oczyszczającą naród ofiarę, przyczynę przyszłego narodowego odrodzenia wolnej ojczyzny Wolnych Polaków. 


Konsekwencją tego jest dychotomiczny podział na patriotyczną lawę i resztę - plugawą skorupę. Załapać się na status plugastwa jest wyjątkowo łatwo. Są nim nie tylko prowokujący tłuszczę do drwin z ludu opłakującego poległych, sami szydzący, ale każdy choć wątpiący w teologię odrodzenia smoleńskiego. Logika wykreślenia granicy pomiędzy Wolnymi Polakami i resztą jest protsa(cka) jak konstrukcja cepa. WW jest wolnym Polakiem, jest nim JMR i ja nim jestem. Każdy kto myśli jak ja, WW, JMR jest Wolnym Polakiem. Kto nie myśli nami, nami nie jest. Tą resztą pogardzamy, jak oni wszyscy. Wszyscy, bo trzeba być zdrajcą, sprzedać się choćby za kredyt, ze strachu trzymać z silniejszym, w najlepszym wypadku z ułomności umysłowej nie czuć nami. Nie myśląc jak Wolni Polacy, sami stawiają w obozie właściwie antypolskim. Taka logika łatwo obsługuje własne obelgi, pogardę, wykluczenie nadając im odwrotny spin. Jakość ta sama tylko wektor przeciwny. My, my, My Naród przetrwamy. Pokój, nam, nam Wolnym Polakom - ludziom dobrej woli. Was pozostali tubylcy, Was naród-nienaród, was pies jebał.


Przecież ten dzisiejszy Michnik to totalitarysta. Demokratą jest ten, kto jest po mojej stronie. Kto ze mną się nie zgadza, jest faszystą i nie można mu podać ręki. A tylko Michnik wie, na czym polega demokracja i tolerancja. On jest tutaj sędzią alfą i omegą. (Stefan Kisielewski, 1991)

Przecież ten dzisiejszy Wencel to  totalitarysta. Polakiem i patriotą jest ten, kto jest po mojej stronie. Kto się ze mna nie zgadza jest niewolnikiem lub zdrajcą i nie można mu podawać ręki. A tylko Wencel wie, na czym polega polskość i patriotyzm. On jest tutaj sędzią, alfą i omegą. (ng2, 2011)
c.b.d.u.


Tym, którzy odczytują powyższą opinię jako bagatelizowanie smoleńskiej tragedii, negowanie istnienia przemysłu pogardy, wykluczania całych grup społecznych, zaprzeczanie istnieniu środowisk, których polskość, tradycyjne wartości, wiara, rodzina co najmniej uwiera czy przeraża oświadczam - to nie prawda. Nawet nie uważam, bez mesjanizmu smoleńskiego nie byłoby erupcji nienawiści, zaś bez teorii helowych, rządowych kłamstw, matactwa, niesprowokowanej nienawiści wobec rodzin ofiar. To wszystko było. Było nawet pierwsze. Czy jednak obrona wartości polega na odwróconym spinie, podmiotowej zamianie lżonych w lżących? Moralnie to złe, a politycznie, jak widać nieskuteczne. Zwłaszcza, gdy towarzyszy temu taktyka twierdzy. 

System się domyka z więcej niż niewielką pomocą Wolnych Polaków. Podpierają bramę twierdzy czym się da. Najwolniejsi z Wolnych nieliczne okna zabijają dechami. Niekończące się fochy, impertynencje, podejrzliwość, insynuacje, bany, pogoń za zdrajcami, defetystami, dywersantami, zasłanianie sobie i współoblężonym oczu i uszu, składają się na syndrom oblężonej twierdzy. Przecież ktoś może naszczać do jedynej studni, wywołać panikę i to taki, wiesz pan, najmniej podejrzany. W oblężonej twierdzy to poniekąd słuszna taktyka. Tyle, że na krótką metę i pod warunkiem, że się liczy na szybkie wyjście z kontratakiem lub odsiecz.


A właściwie chciałem napisać komentarz o niestosowności tandetnych paraleli w okresie swiatecznym, niezdrowej fascynacji Ziemkiewicza określeniami typu: zadupie, obciach i zastanowić się nad pozornie dziwnym, jak na nowoczesnego endeka, poparciem patriotyzmu afektywnego. O tem może inną RAZą. Na pewno się trafi :)




.