Myśli urwane w pół werbalizacji. Pełna notka prawdopodobnie nigdy nie powstanie.
- Nie zwykłem udawać. Jaki jestem i byłem wiedzą Ci którzy znają mnie od dziesiątek lat..
- Pojechałem PeKaeSem by odpocząć. Nabrać dystansu do samego siebie .Od wydarzeń ucieć nie sposób. Można tylko starać się uciec od doraźnej interpretacji
- ----
- ----
- Pamiętałem jak ćwiczyłem głos nim wszedłem do pokoju dzieci, by im powiedzieć, że zginął prezydent. Z dobrym skutkiem powtórzyłem to na sucho kilka razy. Nie udało się. Nie zacząłem od wiadomości o śmierci prezydenta. Wszedłem do pokoju i po słowach "oni wszyscy zginęli" głos uwiązł mi w gardle.
- ------
- ------
- Był czas gdy pytania o sens padały w znacznie bardziej dramatycznych okolicznościach, ale jedne i drugie są uprawnione.
- ------
- Panie prezydencie Lechu Kaczyński, mój prezydencie. Rozważając niedawno na kogo oddam głos w wyborach prezydenckich, doszedłem do wniosku, że już więcej nie dam się wziąć pod włos i pójdę na wybory z przeświadczeniem że głos oddany zgodnie z sumieniem NIE JEST głosem straconym. Nadal tak myślę. Niech nad tym zastanawa się ktoś inny.
- -------
- Dziś wracając uysłyszałem WAWEL. Coś się we mnie wzburzyło. W pierwszym odruchu zaprotestowałem. Nawet mile mnie połechtał głos profesora Jacka Bartyzela, jedną z niewielu osób, które darzę szcunkiem, i o ktorych mówię, że są autorytetami.. Tak naprawdę połechtał tylko moją próżność.
- Tak Wawel! To miejsce nadaje sens smoleńskiej śmierci. Nie jest tylko formą zadośćuczynienia dla Pana Prezydenta, którego "kartoflowatość" wyrażała się w reklamówce niesionej przez żonę do samolotu, a nie w tym, że pijany Majestat Rzeczypospolitej narzyga na katyńskie mogiły.
- Może to koniec schizmy i ktoś odrobił lekcję geografii, przynajmniej tematu "bieg rzeki Wisły"?
- ---------- (samoje gławnoje)
- ---------- (samoje gławnoje)
- "Usunąć tę zawadę". Tak brzmiał tytuł artykułu w przedwojennej "Rzeczpospolitej", symbolizujący rozpętanie nagonki na prezydenta Narutowicza. To tylko szkic i nie ma linków, choć kto chce ten znajdzie nie tylko dosłowne, lecz nawet mocniejsze w wyrazie sformułowania dzisiejszych kandydatów na Eligiuszów. Eligiuszów z ochotą zapraszanych do śniadań, kropek na spojeniem łonowym i innych projektów medialnych z cyklu minuty nienawiści do drobiu. Późniejsze refleksje profesora Strońskiego znam i mam głębokie wewnętrzne przekonanie, że dzisiejszych naganiaczy na nie nie stać. Bo oni nie ze Strońskich lecz z Marchlewskich. Pisząc mam na myśli także konserwę turystyczną wielomską.
- Widziałem załzawione oko pod Szkłem Kontaktowym. Porzygałem się i... pomogło. Polecam tę terapię.
Tytułowe bezy? Też rzygam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz