Nie spotkałem się w mediach z opinią, że tym, który ciężko pracował by takie rozstrzygnięcia zapadały był Tadeusz Mazowiecki. Nie tylko rzecz jasna, ale on swoim nazwiskiem firmował budowę systemu ochrony zbrodniarzy. Wziąłem sobie na tapetę tego "poczciwego" dziadzia Tadzia z jeszcze jednego powodu. Otóż premier pierwszego komunistycznego rządu III RP (ewentualnie ostatniego komunistycznego rządu PRL) jako polityk o stałych antydemokratycznych poglądach określił, mieszczące się w porządku prawnym, działania opozycji jako rokosz, czyli przekładając to na prlowską mowę - opozycję niekonstruktywną.
Miał pan Mazowiecki w swoim życiu epizod, który mógłby świadczyć na jego korzyść. Sprzeciwiał się bowiem wycięciu w pień na listach strony solidarnościowej niekonstruktywnej opozycji. Chodzi o listy do wyborów 4 czerwca. Zbyt trwały w tym stanowisku nie był, bowiem niedługo potem, jako premier niekonstruktywną opozycję poczęstował pałami, armatkami wodnymi i brygadami antyterrorystycznymi. To w sferze jawnej. W sferze utajnionej SB konsekwentnie zwalczała antykomunistyczną opozycję stosując inwigilację, prowokację i inne działania dezintegrujące antykomunistyczne organizacje i przeciwników okrągłego stołu. Tak sobie pierwszy "niekomunistyczny" dziadzio dokazywał. Zresztą przy czynnej zachęcie innego szczerego toalitsty ministra pracy Jacka Kuronia. Ustrój był totalitarny kiedy ich pałowano. Kiedy te same spadły na opozycję to juz były pały demokratyczne. Niekonstruktywna opozycja to warcholstwo i rokosz.
Jak nazwać człowieka, który leje krokodyle łzy na ofiarami komunizmu i jako niekomunistyczny premier bierze udział w uroczystej akademii poświeconej kolejnej rocznicy wybuchu Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej. Transmisję z tej akademii transmituje, a jakże, telewizja TW "Kowalskiego" i "Zbigniewa". Ponoć 4 czerwca owego roku skończył się komunizm. Niestety tylko w niskim czółku komediantki Joanny Szczepkowskiej
Wracając do wyroku Sądu Najwyższego. Wyrok ten jest prostym efektem świadomych zaniechań Tadeusza Mazowieckiego. Sprawa jest przecież powszechnie znana. Gdy Jan Rokita pobiegł do dziadzi z informacją, że płoną akta SB ten odesłał go Kiszczaka. Gdy działając w sposób pokojowy młodzież z FMW zajęła budynek KW PZPR w Gdańsku, w którym palono akta, decyzją premiera budynek zajęły oddziały antyterrorystyczne z siekierami i bronią maszynową w ręku.
Proceder niszczenia akt czy to służb specjalnych (by Kiszczak) czy PZPR (by Jaruzelski i Rakowski) miał przede wszystkim na celu zatarcie śladów przestępstw. Od najcięższych zbrodni czyli zdrady, morderstw politycznych po matactwa, pobicia, zastraszanie i zwalczanie niepodległości mniej brutalnymi metodami. Powtarzam to do znudzenia. To było zacieranie śladów przestępstwa, nie bezmyślny występek przeciw ustawie o archiwach. Działo się to za wiedzą i przyzwoleniem Tadeusza Mazowieckiego. Dziadzio Tadzio powinien być adresatem żali i pytań z tekstów redaktora Piotra Semki, czy Agnieszki Romaszewskiej.
I jak tu stoję, włos z głowy nie spadnie mordercom
Grzegorza Przemyka.
Tak mi dopomóż Czesławie Kiszczaku.
Grzegorza Przemyka.
Tak mi dopomóż Czesławie Kiszczaku.
Umieszczanie filmu http://www.youtube.com/watch?v=R1NV56FyQGc na stronach zostało wyłączone na żądanie, ale młodzi demokraci moga się uczyć tekstu. Jest tutaj.
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz