środa, 26 czerwca 2013

Achtundachtzig!

Zdarzyła się rzecz zasadnicza
Alfons był dziwkę zwyzywał.



Na Uniwersytecie Wrocławskim alfons zwyzywał dziwkę, że się źle prowadzi.
Według profesorskiej wykładni to nie alfons. No skąd!
To kibice und patrioci.

W ten nieskomplikowany sposób otrzymaliśmy kolejny dowód na to,
że
ACHTUNDACHTZIG (88)
Professoren und Vaterland du bist verloren.

88! Kameraden und Professoren!

piątek, 21 czerwca 2013

Cierpienia młodego Pejtera

Czy nie zdajesz sobie sprawy co się stało?
Jeśli Niemcy wygrają pomimo wszystko zginiemy.
Jeśli wygrają alianci znajdziemy się w sowieckiej orbicie.
Adolf Bocheński


Czy choćby cień tej prognozy można było dostrzec w wiadomym miniserialu? Nie? To do kosza z tym  z tym szajsem. I tyle na ten temat.

Wiadomy miniserial to kolejna odsłona historii w kolorze feldgrau. Tym razem produkcji niemieckiej. Polskim producentom, radzę przemyśleć skąd ta "histeria" Bocheńskiego. Zginiemy? Jakie zginiemy? No dej pan spokój, panie Bocheński, jakie do piachu?

Ponoć wszystko z nerwów? Według niektórych: ON - apasz Staszek, MY - niewierna Hanka. Nie sądzę by tak rozumował Bocheński. Ciekawe co sprawiło, że tak się był wyraził, na wieść o ataku Niemców na Sowiety. Może by Pejta Zychowitz przeprowadził retrospektywną analizę myśli Bocheńskiego. Może by popatrzył na mapę.

Może by przeprowadził, może by popaczał. Niestety ta gwiazda (z gwiazdozbioru Złamanego Krzyża Północy) nie ma to czasu.

Czołowy polski historyk w kolorze feldgrau wydał nową książkę. Nie będę się do niej odnosił. Nie zanabyłem. Chętnym przypominam, że są jeszcze biblioteki, zaś w dużych księgarniach, tego niepokornego pajaca, można czytać na raty, wygodnie bo na sofach. Z zajawki wiedzę tylko jak Pejta cierpi. Jeszcze trochę cierpienia i zacznie doradzać, jak jego idol - geniusz strategicznej myśli politycznej. Ów mistrz miał w stosunku do Adolfa coraz mniejsze wymagania. Zaczął z grubej rury. Na niespełna dwa miesiące przed końcem wojny jego umysł rozbłysł jak supernowa. Wybitny umysł zaapelował do Himmlera (skamlał?), by ten zwolnił z obozów koncentracyjnych Polaków i utworzył z nich oddziały do walki z Sowietami. No po prostu przenikliwy i chłodny analityk. Simply dżinjes, dżast lajk Zychowitz.

Nie, nie obłęd, no skąd!

Tera miemiecki remament, bo będzie zamknięte. Proszę się ewentualnie spodziewać na kanale YT prikłelu wiadomej maxibujdy.

Zaczęło się od postu Stu ośmiu
Później poszło:



I to by było na tyle. Trzymta się.

czwartek, 2 maja 2013

"Pakt Ribbentrop-Beck" wydanie ostateczne


Na początku chciałbym serdecznie przeprosić Waffenlanserów za przypisywanie im mimowolnego działania. Myliłem się. Błądzić jest rzeczą ludzką. Entuzjazm jaki wzbudza propaganda pana Zychowicza pozwala mieć nadzieję, że historia w kolorze Feldgrau nie tylko nie powiedziała ostatniego słowa, ale dopiero się rozkręca i doczeka się osobnej półki w Empiku.

Ale nach Reich, jak mawiał Tacyt. Lepsze jest wrogiem dobrego. Nie będę w szczegółach opisywał co i jak. Po prostu mam niewątpliwą przyjemność przestawić ostateczną wersję historii po podpisaniu paktu Ribbentrop-Beck.

Na początek przeżyjmy to jeszcze RAZ.

Piotr Zychowicz Pakt Ribbentrop-Beck, wyd. I, rozdział pierwszy, rok 1945.

W czasie, gdy III Rzesza szykowała się do decydującej bitwy, do akcji wkroczyli Polacy. Zaczęło się spektakularnie – w powietrze wyleciała zbudowana zaledwie sześć lat wcześniej eksterytorialna autostrada przez polskie Pomorze. Oddziały Wojska Polskiego przekroczyły na całej długości granicę z Prusami Wschodnimi, ruszyły na Śląsk i Pomorze Zachodnie. Zaskoczeni zdradą sojusznika Niemcy niemal nie stawiali oporu. Wojska polskie zajęły Królewiec, Olsztyn i Gdańsk. Jednocześnie Polacy przecięli wszystkie linie komunikacyjne łączące Rzeszę z terytoriami okupowanymi na Wschodzie. Pozostałe tam niemieckie dywizje zostały otoczone i pobite w szybkiej kampanii przez Polaków i ich wschodnich sojuszników. Na wieść o tym, co się dzieje na Wschodzie, morale wojsk walczących przeciwko aliantom na froncie zachodnim upadło. Front się załamał i po ciężkich, zaciekłych walkach w sierpniu 1945 roku wojska anglosaskie wdarły się do niemieckiej stolicy. Adolf Hitler, zamknięty w bunkrze w pobliżu Kancelarii Rzeszy, poszedł w ślady Józefa Stalina i popełnił samobójstwo. Niemcy wkrótce kapitulowały i wojna w Europie Zachodniej dobiegła końca. Walki trwały jednak jeszcze na Wschodzie, gdzie rozgrywał się ostatni akt krótkiej kampanii polsko-niemieckiej. Polskie wojska pancerne w brawurowym rajdzie wkroczyły na terytoria zajętych przez Rzeszę państw bałtyckich, znosząc stacjonujące tam skromne siły okupacyjne. Mieszkańcy Litwy, Łotwy i Estonii, którzy od blisko pięciu lat żyli pod ciężkim niemieckim butem, witali Polaków jak wyzwolicieli. Prusy zostały formalnie inkorporowane do Rzeczypospolitej, a państwa bałtyckie, po zwróceniu im przez Polskę suwerenności, dobrowolnie dołączyły do tworzonej przez Polskę, Białoruś i Ukrainę federacji.

Pakt Ribbentrop-Beck, wyd. ostateczne, rozdział pierwszy i ostatni, rok 1942.

Gdy na Oceanie Atlantyckim, Bliskim Wschodzie, w Azji i na pustyniach Afryki Północnej toczyły się coraz bardziej zacięte walki między Niemcami i Anglosasami, w Europie Wschodniej zwycięzcy dzielili pomiędzy siebie tereny należące niegdyś do Związku Sowieckiego." Nad rzeką Woroneż doszło do spotkania, które wywróciło historię do góry nogami. Saper Józef Zychowicz z 2. Pułku Saperów Kaniowskich, rozminowując tereny byłego kołchozu im. Włodzimierza Lenina pod Woroneżem odnalazł przyrodniego brata Feliksa Dzierżyńskiego - Aleksandra Rafajłowicza. Aleksander Rafajłowicz, podobnie jak jego ojciec był fizykiem. Z części dostępnych w kołchozowej stajni i kuźni zbudował wehikuł czasu. Przy jego pomocy przeniósł się do roku 2012. Z pierwszego wydania "Paktu Ribbentrop-Beck" dowiedział się, że wojna będzie trwała jeszcze trzy długie lata. Nie chciał czekać. Do głowy przyszedł mu genialny plan. Zabrał książkę i wrócił do roku 1942. Plan był niesłychanie prosty. Należało tylko podstępem skłonić Hitlera do lektury mojej książki. Józef Zychowicz uznał, że po jej przeczytaniu, Adolf Hitler przekonany o nieuchronności klęski, najpóźniej wiosną 1943 roku ogłosi kapitulację. Na wszelki wypadek strony ostatniego rozdziału i ryciny nasączono trucizną. Misji dostarczenia książki do Wilczego Szańca podjął się oficer misji łącznikowej pomiędzy sztabami Polski i III Rzeszy. Przebiegła intryga zakończyła się sukcesem. Hitler zmarł. Jak stwierdził jego osobisty lekarz, prawdopodobnie już podczas lektury pierwszego rozdziału skonał ze śmiechu. Wtedy do akcji wkroczyli Polacy. Zaskoczeni zdradą sojusznika Niemcy niemal nie stawiali oporu. 2 miesiące po pogrzebie Hitlera III Rzesza poprosiła o zawieszenie broni. Akt kapitulacji został podpisany 1 kwietnia 1943 r. w altance na skraju Lasku Bielańskiego.

Historia wcale nie musiała się tak http://www.repozytorium.fn.org.pl/?q=pl/node/5579 potoczyć

piątek, 16 listopada 2012

Motto na dziś... i jutro


Poniższe motto towarzyszy temu blogu od dłuższego czasu. Pora zaprezentować je explicite. Zawarte w nim twierdzenia dotyczą nie tylko przemyśleń pokraki Adolfa - syna Aloisa, zawartych w Mein Kampf. IMO, odnoszą się do wszystkich pokrewnych ideologicznie bredni.

Ta żałosna [narodowo-socjalistyczna]* rewolucja intelektualnych miernot, których doktryna - niedouczony bełkot fałszywych i na dodatek błędnie rozumianych popularnych filozofii - przewyższa wszystko pod względem miałkości, banalności i głupoty, w każdym jako tako przyzwoitym i inteligentnym musi sama z siebie wzbudzić obrzydzenie i odrazę. Już samo domaganie się poważnej polemiki z myślą taką, jak przedstawiona w "Mein Kampf", traktowania jej na tyle serio, by dowodzić jej fałszywości, jest dla myślącego człowieka monstrualne.**


-------------------------------------
*
przypisek mój

**
Dietrich von Hildebrand - Endlich klare Entscheidung Der christliche Standestaat, rocznik 1935, nr 21. Za: Paweł Kazimierczak Dietrich von Hildebrand wobec narodowego socjalizmu, Kraków 2011.

piątek, 29 czerwca 2012

Freemana sobie oprawiajcie, albo Wencla... Póki jeszcze wolno


Możecie też oprawić Lisiewicza, lansowaną przez niego legendę polskich kiboli wraz z jego miłością i cały zespół Gazety Polskiej. A najlepiej oprawcie ich wszystkich razem.

Gdy zobaczyłem skandaliczną oprawę Boże chroń fanatyków wbiło mnie w fotel. Myślałem, że znajdę chociaż jeden głos zwracający uwagę na profanację Sprawdziłem i okazało się, że wręcz przeciwnie. Pełen entuzjazm. Bracia po szalu przyznali jej w sezonie 2010/2011 Oskara. Pozbawiona oryginalnego dźwięku stanowi chwytającą, mnie za głowę, końcówkę filmu - apoteozy braci po szalu. W przeglądzie opraw X-lecia (2000-2011) zajęła drugie miejsce. Pierwsze przypadło oprawie Witamy w piekle. Szkoda, że oprawa Nienawidzimy wszystkich nie zdążyła się załapać na konkurs. Z pewnością trafiłaby na pudło. I byłoby to najtrafniejsze pudło braci po szalu.



Legia - Den Haag 1:0. 10.10.2010. Fantastyczna oprawa na początku. Boże chroń fanatyków!


Legia Warszawa - Widzew Łódź 2002 - Witamy w piekle

Oprawa Legia - Spartak - Nienawidzimy wszystkich

Kolega Freeman, który chodzi ponoć bez stada, był uprzejmy napisać: Nie są priorytetem jakieś tam igrzyska mafii UEFA i jej polskiej rodziny o nazwie PZPN. Co oni nas obchodzą? Co nas obchodzi klubowy zespół PZPN, bo z pewnością nie jest to reprezentacja Polski?

Jakimi ścieżkami chodzi logika Freemana trudno dociec. Wcześniej, gdy on i ja dopingowaliśmy reprezentację, PZPN był przechowalnią działaczy partyjnych w osłonce bezpieczniacko-wojskowej a mecze drukowano aż furczało. Kolega Freeman nagle się obudził i stwierdził, że teraz to jest reprezentacja leśnych dziadów z PZPN. Otóż to nie jest nagłe przebudzenie. To po prostu zwykły syndrom kuczynizmu.


poniedziałek, 14 maja 2012

Waffenlanserzy mimo woli


(…) współczesny narodowy socjalizm w Polsce nie jest już poszukiwaniem formuły o cechach zarówno socjalnych, jak i narodowych, dla której podstawowym punktem odniesienia byłby własny kraj. Reprezentuje on już typ ideologii o charakterze międzynarodowym, w swoim zasadniczym zarysie importowany z zagranicznych ośrodków neonazistowskich. Uwaga ta przede wszystkim odnosi się do odgałęzienia „filogermańskiego". Ale nawet gałąź „filosłowiańska" wpisuje się w sugerowany konflikt istniejący pomiędzy białymi (Aryjczykami) a przedstawicielami innych cywilizacji (ras). W tym kontekście własny naród schodzi na pozycję podrzędną i ma być podporządkowany rzekomym interesom rasy. Trzeba też podkreślić, że współcześni narodowi socjaliści są z reguły wrogo nastawieni do chrześcijaństwa, wykazując tendencje neopogańskie, co różni ich zdecydowanie od przedwojennych narodowych socjalistów działających w II Rzeczypospolitej.Na koniec trzeba dodać, iż dominująca obecnie (liczbowo) tendencja „filogermańska" - mimo chaosu myślowego (co wykazują wydawane przez jej zwolenników pisma), ubóstwa intelektualnego, ogólnego obskurantyzmu, a zwłaszcza siania nienawiści oraz apoteozy okrucieństwa i brutalnej siły zawiera pewną wyraźnie określoną myśl polityczną. Polega ona na rugowaniu (zaszczepionej na przełomie XIX i XX w. przez Narodową Demokrację) bardzo negatywnej oceny roli Niemiec w relacjach z Polską i zastąpieniu jej poddańczym niemal stosunkiem do naszych zachodnich sąsiadów połączonym z kompleksem niższości wobec nich. Współcześni narodowi socjaliści w Polsce w swej przeważającej części wręcz apoteozują Niemcy hitlerowskie jako awangardę i obrońcę interesów rasy białej, zasługując tym samym na miano neonazistów. Hitleryzm to dla nich niedoceniona idea, która w rzeczywistości była słuszna, chociaż może dzisiaj należałoby ją nieco zmodyfikować. Abstrahując od całej masy wewnętrznych sprzeczności, rażących kłamstw i wulgaryzmów, trzeba też stwierdzić, że mamy tu do czynienia z pewną formą germanizacji, realizującą się we współczesnym „świecie bez granic", w którym następuje swobodny przepływ ludzi i idei.

Tak brzmi zakończenie rozdziału poświęconego półświatkowi współczesnych (~do połowy ubiegłej 10 latki) polskich ugrupowań neonazistowskich. Autor - dr. Olgierd Grott - omówił to kuriozalne zjawisko w pracy Faszyści i narodowi socjaliści w Polsce, wyd. Nomos, Kraków 2007 http://www.poczytaj.pl/121338 poświęconej przede wszystkim przedwojennym polskim ugrupowaniom faszystowskim i narodowo - socjalistycznym, których program odbiegał od ówczesnych zagranicznych odpowiedników, nie mówiąc już neonazistach. Sam odniosłem wrażenie, że był znacznie mniej radykalny od tego co prezentowali choćby młodzi narodowcy z "Falangi". Książka O. Grotta, jak każda praca naukowa, nasycona jest datami nazwami ugrupowań, tytułami, cytatami, nazwiskami, mimo ciekawej tematyki nie wciąga. Czytam ją w bardzo wolnych chwilach. Dopiero na dniach zdopingowany rozmową o narodowych socjalistach przeskoczyłem do rozdziału o współczesności.

piątek, 4 maja 2012

Patron


Na portalu Frondy ukazał się artykuł  Kim sąAutonomiczni Nacjonaliści? Autor i cytowane przez niego osoby niezbyt się wysilili. Historyczne pitu-pitu można przeczytać w Wikipedii, zwłaszcza niemieckiej, zaś kwestie ideologiczne potraktowano z niezwykłą delikatnością . Zamieściłem tam swój komentarz. W uzupełnieniu opisu pokraki dodam, że z cywilizacji łacińskiej wzięto salut i te elementy sztuki, które są wyrazem wielkości imperium rzymskiego, odrzucając platońskie cnoty, etykę, prawo. Chrześcijaństwo potraktowano podobnie. Garściami czerpią z zasad etycznych opisanych na prawie silniejszego, czy jakbyśmy dziś powiedzieli darwinizmie społecznym, występującym w doktrynie nazistowskiej oraz ukraińskich nacjonalistów. Do tego wyraźne ciągoty powrotu do pogańskich korzeni, kult wojowników siły i przemocy. Tak wygląda cała zas[----] agresywna koncepcja rasy i kultury za przeproszeniem europejskiej.

Nic dziwnego, że wśród wyznawców popieprzonej ideologii na piedestale stawia się misjonarzy Hitlera, szczególnie formację Waffen SS - marzycieli w hełmach. Nawet po czesku to nie brzmi śmiesznie Evropské Waffen SS - Snílci v přilbách.


Stronka autonomicznego narodowo socjalistycznego oporu z Czech została przeniesiona z domeny http://www.odpor.org/ Treść jeszcze istnieje w pamięci wujka Gugla: http://tinyurl.com/pamiec-wujka-Gugla. Nowa domena http://www.svobodny-odpor.blogspot.com/ wita znajomym Za národní socialismus. Naziolkowie mają nawet choć kulawą, automatyczną polską wersję.

Westchnień na stronach i forach europejskich autonomów jest więcej. Wzdychają wszyscy po równo: Nordycy i Słowianie, cała europejska rasa.

Polscy wyznawcy są o tyle upośledzeni, iż w czasie okupacji, volkspatriotom nie udało się stworzyć żadnej formacji Waffen SS. Z tego smutnego powodu wyrazy składam cierpiącym wyrazy głębokiego współczucia. Jakież to smutne, żule! Zgodę na działanie uzyskał firerek Wacuś - który zawisł za cóś - Krzeptowski. Rekrutacja do Goralische Freiwilligen Waffen SS Legion zakończyła się żałosną kompromitacją. Zaloty innych były odrzucane. Pewnie także z tego powodu, iż byłoby to prawdopodobnie najbardziej nielojalne wojsko Hitlera.

Jakimś piramidalnym nieporozumieniem ze strony polskich narodowych socjalistów, jest wciąganie na swoje sztandary i robienie wojowników, obrońców opisanego dziedzictwa "europejskiego" polskich bohaterów narodowych zamęczonych przez czerwoną zarazę. Doczekali oni zła, które przyszło ze wschodu i podjęli z nim walkę, gdyż szczęśliwie teutońskiej i ukraińskiej zarazie nie udało się ich zabić. Bezczelność tych grupek przekracza wszelką miarę. Aplauz dla nich ze strony Gazety Polskiej i jej internetowego oddziału nie tylko wprowadza groźny moralny nieporządek, ale przyczynia się do umacniania i rozlewania dziadostwa. GuPolowym misiom odpadli już oba oczki. Gratulacje debile.

A teraz podmiot liryczny postu: baron, doktor nauk prawniczych, SS- Gruppenführer Otto von Wächter, budowniczy szerokiego frontu narodowo socjalistycznego w Polsce i na kresach wschodnich, złożonego z miejscowych volkspatriotów.



Gdyby jakiś patriotyczny żulik chciałby sobie powiesić nad łóżkiem kolorowy portret nie musi brudzić łapek farbkami. Już jest, służę adresem

środa, 2 maja 2012

Tak zwany Glinnik w krakowskich Przegorzałach


Zbierając materiały do postu o przyjacielu polskich i ukraińskich volksdeutschów i volkspatriotów, natknąłem się w na niepokojącą informację z zeszłego roku, o bardzo zaniedbanym stanie pomnika i cmentarza w krakowskich Przegorzałach, tzw. Glinniku. Autor informacji podał jednocześnie link do wspomnień Adama Bułata zamieszczonych w Tygodniku Salwatorskim nr 45/203 z 8 listopada/1998.

Artykuł, jak się wydaje nie wywołał jakiegokolwiek odzewu. Sprawdziłem informacje dla zbioru Przegorzały Glinnik cmentarz pomnik, z rezultatem: Wikimapa i rozkład jazdy PKS. (http://tinyurl.com/Glinnik) Dlatego pozwalam sobie przytoczyć wspomnienie w całości.

Glinik

 Od lat w Dniu Święta Zmarłych zapalam świece na Cmentarzu Glinik w Przegorzałach. Cmentarzu z rozsypującym się pomnikiem, ufundowanym przez mieszkańców Krakowa jeszcze w czasach PRL (!). Cmentarzu dzisiaj zapomnianym, zapomnianym przez mieszkańców Krakowa, zapomnianym przez mieszkańców Zwierzyńca, zapomnianym przez Kościół. A przecież spoczywają tu szczątki prawie półtora tysiąca rozstrzelanych. Rozstrzelanych przez hitlerowców w dwudziestu sześciu egzekucjach - pierwsza w listopadzie roku 1939, ostatnia 22 października 1944 roku.

Może wśród nich leży mój Kolega z ZWZ aresztowany przez gestapo? Może mój Profesor z Krakowskiej Szkoły Przemysłowej? Może inni, których znałem. Ale na pewno ów człowiek z szeroko otwartymi, po raz ostatni patrzącymi na mnie, oczami.

środa, 25 kwietnia 2012

Hitler też kochał Polaków. Poświęcił nam książkę!





Strona tytułowa



Trudno to specjalne, właściwie bibliofilskie, wydanie przyporządkować do jakiegoś gatunku. Tak naprawdę książkę należałoby do zaliczyć bardziej do sztuki epistolograficznej niż literatury. Listy są zwykle drukami  ulotnymi, i nie ma znaczenia czy chodzi o listy miłosne, handlowe, czy gończe. Sonderfahndungsbuch Polen była akurat listem gończym wydanym w formie druku zwartego.

wtorek, 24 kwietnia 2012

Białe plamy i serwis Allegro



Są narody, które znają
W dziejach swoich każdy kamyk 
Tak że mało o to dbają - 
A my mamy - Białe Plamy. 

Plam tych biel - historię naszą 
Skupia w sobie, niby w lustrze: 
Wizje czasów, które straszą, a
Wizje - których się nie ustrzec. 

Jacek Kaczmarski Ballada o bieli

Dlaczego dzisiaj pojawiają się nowe białe palmy. Mam swoją teorię. Wskutek splotu przyczyn w mózgach, jak na dyskach twardych, pojawiają się bad sektory, powodujące błędne reakcje, złą interpretację lub całkowitą utratę danych. Z głów wylatują nazwy miejscowości, liczby obraz okupacyjnej rzeczywistości. Tak z same z siebie się pojawiają czy mamy „fałszerzy" danych?


Słowo fałszerze ująłem w cudzysłów nie chcąc być złośliwym. Złośliwość byłaby nie na miejscu. Pełen dobrej woli nie przypisuję złych intencji osobom plotącym wierutne kłamstwa, czyste brednie opowiadającym półprawdy. I to nie tylko ze względu na brzytwę Hanlona. Ufam, że „fałszerze” działają w dobrej wierze, lecz najzwyczajniej w świecie nie znają polskiej historii. Gorzej jeśli to wynik prymitywnego myślenia, błędnie przetwarzającego jak najbardziej prawdziwą informację, że komuniści fałszowali historię, czego wyrazem było kłamstwo zaszyte w we wciąż odgrzewanych serialu o Czterech Pancernych, kapitanie Klossie i kombinując. Sowieci, nasz niewątpliwy wróg walczyli z Niemcami. Niemcy byli antybolszewikami. Może zatem III Rzesza była pełna dobrych chęci, tylko przytrafiły jej się pewne błędy i wypaczenia. Wreszcie możliwe, że bezmyślnie powtarzają cytaty za modnym dziś Józefem Mackiewiczem. Rzeczywiście tylko prawda jest ciekawa.

Jakiż ratunek? Jakież wyjście z sytuacji? Jedno tylko: Sowiety należy rozbić, zanim zakończy się wojna. Zanim z tą wojną nie ruszą same na Europę.(...) Któż miał tego dzieła dokonać? W sytuacji z roku 1941, czyli ostatecznego terminu dla ratowania Europy przez zarazą bolszewicką – mogły tego dokonać tylko i wyłącznie Niemcy. O to się chyba absolutnie nikt spierać nie będzie. A fakt, że tego dokonały, ośmieliłbym się policzyć im nie jako zasługę wobec świata kulturalnego, lecz jako spełnienie świętej misji.

Hitler nie mógł się podjąć żadnej świętej misji, nie był katechonem, był czystym Złem. Zło nie walczy ze złem o zwycięstwo dobra. Od dwóch  tysięcy lat powtarzamy, że złe drzewo wydaje zły owoc. Nic co pochodziło od nazistów nie mogło być święte. Jego nieludzka ideologia nie była w stanie wygenerować nawet jednego kwantu dobra. Obłąkany barbarzyńca na ratunek światu, kulturalnemu? Nonsens.

Po wizycie w Katyniu: To jednak, co najbardziej nęka wyobraźnię, to indywidualność morderstwa, zwielokrotniona w tej potwornej masie. Bo to nie jest masowe zagazowanie, ani ścięcie seriami karabinów maszynowych, gdzie w ciągu minuty czy sekund przestają żyć setki. Tu przeciwnie, każdy umierał długie minuty, każdy zastrzelony był indywidualnie, każdy czekał swojej kolejki, każdy wleczony był nad brzeg grobu; tysiąc za tysiącem.

Czy w okupowanej przez nazistów Polsce było inaczej? Zagłada elit rozpoczęta jeszcze we wrześniu i dokładnie tak przebiegała. Dziesiątki tysięcy. Mężczyźni, kobiety i dzieci, w leśnych rowach. W sposobach zadawania śmierci fałszywy Katechon wykazywał dużą pomysłowość. Ścięcie, powieszenie, spalenie żywcem, utopienie w szambie, zatłuczenie kolbami zrzucanie z więziennych wież. Serie z karabinów i zagazowanie oczywiście też. Można jeszcze opisać metody zadawania śmierci stosowane przez Ukraińców, antybolszewckich jak niemieccy rycerze. Czy w związku z tym jest jakaś różnica?

sobota, 14 kwietnia 2012

PatriotySS w Banderstadt. Post foto-muzyczny

No to jadziem.

Tytułem wstępu:





Żródło: Forum ukraińskich autonomicznych nacjonalistów 


Das Führerprinzip - zasada wodzostwa


Z różnych powodów uznałem, że warto przypomnieć czym był zasada Führerprinzip. Jako człowiek z leniwych przytoczę artykuł Stanisława Grzeleckiego Zasada przywództwa - das Führerprinzip zamieszczony w piśmie Ruchu Narodowo-Radykalnego "Falanga" Nowy Ład. Miesięcznik Polityczny nr 1 z sierpnia 1939 r.

Zasada wodza - "das Führerprinzip" - jako zagadnienie etyczno-społeczne w takiej postaci, w jakiej występuje w faszyzmie i narodowym-socjalizmie, nie posiada właściwie dotychczas filozoficznego opracowania. Zasada wodza nie jest bowiem wytworem spekulacji umysłowych, jest ona raczej wytworem sil działających w pewnym układzie warunków życiowych. Toteż zachodzi tu wypadek dorabiania teoretycznych, filozoficznych uzasadnień do już istniejącego i wcielonego w życie systemu praktycznego. Istnieje wprawdzie ogromna literatura dotycząca tego zagadnienia, ale jest to niemal wyłącznie literatura propagandowa, stawiająca sobie za zadanie uzasadnienie słuszności aktualnych haseł programowych systemu ustrojowego, opartego na zasadzie wodza, bez wnikania w filozoficzne podłoże problematu.

Pewne filozoficzne przesłanki do omawianego zagadnienia odnaleźć by można u Fichtego, a mianowicie w jego filozofii praktycznej, której osią było przekonanie, że wszelki czyn jest dobry, oraz u Nietzschego, w jego koncepcji "nadczłowieka" - jednostki dostojnej, mocnej, twardej i stworzonej do panowania nad tłumem niewolników. U Nietzschego jednak jednostka jest pojęta jako mogąca istnieć w oderwaniu od narodu, co w systemie opartym na zasadzie wodza jest niemożliwe. Obcy jest też tej zasadzie nietzscheański dualizm plemienia Panów i plemienia Niewolników. Za prekursora zasady wodza można natomiast uważać Tomasza Carlyle'a.

Zasada wodza - Führerprinzip - polega na tym, iż najwyższą i najpełniejszą władzą w państwie sprawuje jednostka stojąca na czele, przy czym władzę tę sprawuje w sposób arbitralny i niepodlegający żadnej kontroli. Ogół obywateli jest tej władzy najwyższej podporządkowany bez wyjątków i spełniać musi rozkazy przywódcy w bezwzględnym posłuchu.

Zasada wodza została wcielona w życie przede wszystkim we Włoszech, najpełniejszy swój wyraz znalazła w organizacji obecnego państwa niemieckiego, w dużym stopniu zaważyła na układzie stosunków wewnętrznych w Turcji, a poniekąd i w Polsce, odnaleźć ją można również w zjawiskach występujących w ostatnich czasach w Rosji sowieckiej.

czwartek, 15 marca 2012

Recht und Gesetz. Jeszcze za to Polacy kochają Adolfa Hitlera

Tytuł notki nawiązuje do szokującego wyznania "legendy polskich kibiców", który odnosząc się do tytułu swojej książki Jak pokochałem Adolfa Hitlera stwierdził ni mniej ni więcej Opisałem to, opisałem w książce pod prowokującym tytułem. Jednak ów tytuł nie odbiega od rzeczywistości.


Mam wrażenie, że koszmar okupacji niemieckiej, bezmiar zbrodni dokonanych w imieniu Wodza narodu niemieckiego przez jego został nieco zapomniany. Tak się składa, że ostatnim czasie na forum portalu Rebelya.pl popełniłem kilka wątków dotyczących zbrodni popełnionych w czasie II Wojny Światowej na Narodzie Polskim ze szczególnym uwzględnieniem Adolfów.



Recht und Gesetz, ius et lex, le droit et la loi. Te słowa oznaczają po polsku - prawo i… prawo, zaś mniej dosłownie prawo i ustawa.

Recht oznacza bardziej prawo w rozumieniu zbioru zasad słuszności, sprawiedliwości, ma konotacje moralne. Zaś prawo rozumiane jako Gesetz, to ustanowione przez konkretnego ustawodawcę, konkretne normy, które mogą, choć nie muszą, być zgodne z prawem w rozumieniu Recht. Dyskusja nad oboma znaczeniami słowa prawo, ich wzajemnym wpływem trwa od starożytności.

Tak się ta refleksja toczyła i toczyła, aż do czasu gdy geniusz niemieckiej jurysprudencji złączył te znaczenie w obiekcie westchnień legendy polskich kibiców Fuhrera - Adolfa Hitlera. Rzecz okazała się bardzo prosta. Der Wille des Führers ist Gesetz - wola wodza jest [najwyższym] prawem.

Ile atramentu nie wylaliby niemieccy prawnicy, w tym prezes Akademii Prawa Niemieckiego i przewodniczący Narodowosocjalistycznego Związku Niemieckich Prawników, doktor prawa Hans Frank wszystko sprowadza się do tego, że w III Rzeszy prawo było emanacją woli Wodza.

Jak wiadomo Polskę dotknęła szczególna łaska, gdyż nad częścią jej terytoriów łagodną pieczę objął doktor Frank, ale akurat nie o literze prawa Generalnego Gubernatorstwa chciałem z miłością westchnąć.

poniedziałek, 5 marca 2012

Co powinniśmy wiedzieć o nacjonalizmie ukraińskim i UPAtrioci znad Wisły

Poprzednią notkę kończył przypis do do rozważań profesora Grotta wokół książki Dmytro Doncowa ideologa OUN "Nacjonalizm". Tekst Co powinniśmy wiedzieć o nacjonalizmie ukraińskim traktujący o naturze nacjonalizmu ukraińskiego pojawił się (w różnych mutacjach ) na wielu portalach oraz drukiem. Np. w Naszym DziennikuBibule, na blogu ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. Wreszcie w Biuletynie IPN - nr 7-8, (116–117) 2010 r. poświęconym stosunkom polsko – ukraińskim prof. Grott opublikował artykuł Ukraiński nacjonalizm a polska polityka wobec Ukrainy i Ukraińców” Biuletyn - plik pdf http://ipn.gov.pl/download.php?s=1&id=26992

Poniższe cytaty pochodzą z teksu opublikowanego na blogu ks. Tadeusza.

(…) filozofia człowieka i ściśle związana z nią filozofia społeczna oraz cała zaprezentowana tam [w książce Donicowa] aksjologia to rdzeń szowinistycznego nacjonalizmu o skrajnym charakterze. Doktryna nacjonalizmu ukraińskiego w takiej postaci, w jakiej ujmował ją Doncow w swoim „Nacjonalizmie” i w jakiej przyjęła się w OUN wykazuje cechy faszystowskie pokrewne nazizmowi. Skrajny szowinistyczny nacjonalizm przeżywa renesans na Zachodniej Ukrainie, a w Polsce istnieją organizacje współpracujące z organizacjami nacjonalistycznymi kontynuującymi tradycje OUN i UPA które teorie Donicowa przekuwał w rzeczywistość.

Główne cechy nacjonalizmu ukraińskiego wg autora rozważań to:
  • „Nacja ponad wszystko” Stosunki panujące wewnątrz niej też miały być odbiciem świata zwierzęcego. Miała tam obowiązywać hierarchia, na czele której stałby wódz o nieograniczonej władzy. Widzimy tu wyraźnie strukturę właściwą dla faszyzmu i hitleryzmu. Wódz miałby do dyspozycji tzw. „mniejszość inicjatywną” – kategorię ludzi uznanych za lepszych wobec reszty narodu, który w swojej masie był traktowany dość pogardliwie. Ta „mniejszość inicjatywna” miałaby prawo stosowania w stosunku do reszty społeczeństwa „twórczą przemoc”.
  • „siła” „teoria Darwina tłumaczy postęp zwycięstwem silniejszego nad słabszym w nieustannej walce o byt”. 
  • „Przemoc” „bez przemocy i żelaznej bezwzględności niczego w historii nie stworzono…przemoc, żelazna bezwzględność i wojna oto metody, przy pomocy których wybrane narody szły drogą postępu”
  • „Ekspansja” jako siła motoryczna nacjonalizmu ukraińskiego wynika z uznania narodu – „nacji” za gatunek w przyrodzie. Doncow powołuje się tu na Woltera, według którego „pragnienie świetności swego kraju oznacza pragnienie nieszczęścia swoich sąsiadów” i dodaje od siebie„ekspansji swego kraju wyrzeka się tylko ten, u kogo całkowicie obumarło poczucie patriotyzmu.
  • Kolejnymi siłami motorycznymi ukraińskiego nacjonalizmu są ponadto: fanatyzm, bezwzględność i nienawiść. Według autora „Nacjonalizmu” „fanatyk uznaje swoja prawdę za objawioną, którą mają przyjąć inni”. Stąd też płynie jego agresywność i nietolerancyjność w stosunku do innych poglądów.
  • (…) amoralność
    zajmuje ważne miejsce w katalogu cech ukraińskiego nacjonalizmu spod znaku OUN. Celem „moralności” wyznawanej przez ten nacjonalizm jest „silny człowiek”, a nie „człowiek w ogóle”. W przyrodzie nie ma bowiem humanizmu i sprawiedliwości. (…) Jest tylko siła (życie) i słabość (śmierć).

sobota, 3 marca 2012

Miłośnicy Adolfa Hitlera: faszyści, czy Zasłużeni dla Czerskiej Propagandy?

Jak się okazuje miłosne fascynacja Romana Zielińskiego były już przedmiotem dyskusji w Szatni24, Dlaczego „Gazeta Polska“ lansuje faszystę i rasistę?  Blogerka Styx tytułując swój wpis popełniła jednak błąd. Określenie pana Zielińskiego mianem faszysty jest niezasłużonym komplementem. Faszyzm, w odróżnieniu od niemieckiego narodowego socjalizmu i ukraińskiego nacjonalizmu* OUN, nie odwoływał się ani w teorii, ani w praktyce do etnicznego ludobójstwa, jako usprawiedliwionej metody działania.


Ja też popełniłem błąd. Otóż pan Robert Zieliński jest zdaniem Piotra Lisiewicza z GaPola legendą nie tylko wrocławskich, ale polskich, tak, tak to nie pomyłka, POLSKICH kibiców.


Jeśli chodzi o ukraińskie organizacje odwołujących się do nacjonalizmu OUN i UPA, np. Автономні націоналісти (Autonomiczni Nacjonaliści) УНА-УНСО (UNA-UNSO) czy Всеукраїнське об'єднання "Свобода"(Ogólnoukraińskie Zjednoczenie Swoboda) też łatwo o pomyłkę. Z nich również są żadni faszyści, jak można czasem przeczytać. Jeśli już używać dwudziestowiecznych pojęć, to regularne naziolki.

piątek, 2 marca 2012

Za co mieszkańcy Pomorza kochają Adolfa Hitlera

Tytuł notki nawiązuje do szokującego wyznania "legendy polskich kibiców", który odnosząc się do tytułu swojej książki Jak pokochałem Adolfa Hitlera stwierdził ni mniej ni więcej Opisałem to, opisałem w książce pod prowokującym tytułem. Jednak ów tytuł nie odbiega od rzeczywistości.

Mam wrażenie, że koszmar okupacji niemieckiej, bezmiar zbrodni dokonanych w imieniu Wodza narodu niemieckiego, został przez jego został nieco zapomniany. Tak się składa, że ostatnim czasie na forum portalu Rebelya.pl popełniłem kilka wątków dotyczących zbrodni popełnionych w czasie II Wojny Światowej na Narodzie Polskim ze szczególnym uwzględnieniem Adolfów.

W poprzedniej notce była już mowa o ogólnych powodach miłości Polaków i szczególnych powodach miłości Wielkopolan, łodzian. Teraz Pomorze.

Tylko w lasach koło Piaśnicy, Mniszka i Szpęgawy spoczywa blisko 30 tysięcy ofiar niemieckiej eksterminacji w ramach Akcji Inteligencja oraz Akcji T4 (fizycznej eliminacji ludzi chorych psychicznie i neurologicznie chorych oraz dotkniętych niedorozwojem psychicznym, różnej narodowości).

Pomorze było świadkiem szczególnie krwawej rozprawy z Polakami. Do wiosny 1940 r w ramach Intelligenzaktion Niemcy zamordowali 40 tysięcy osób.

Eksterminacja na przykładzie okolic Kartuz:
Masowe aresztowania nastąpiły we wrześniu 1939 r. w Kartuzach. Objęły 4 tys. mieszkańców Kartuz i powiatu kartuskiego. Jako pierwszych ujęto dwudziestu członków Polskiego Związku Zachodniego, których wskazali Niemcy z miejscowego Selbstschutzu. Aresztowanych osadzono w więzieniu sądowym w Kartuzach i rozstrzelano we wrześniu w Lasach Kaliskich koło Kartuz, w gminie Somonino. Zostali zamordowani: Adolf, Betty, Elza Arendtowie ze Staniszewa, Feliks Bartkowski z Kameli, Fryderyk Bastian z Bysewa, Franciszek Bosz z Niestepowa, dwóch braci: Hecht i Hans Raców z Kartuz, Ludwik Kasztelan z Kokoszkowych, Leon Machola z Połęczyna, Wiktor Mielewczyk, Schmidt (nie ustalono imienia), Dionizy Ziegert i Klemens Żywieki z Klukowa, Otto Schubert i Józef Wiśniewski z Firogi oraz rodzina Sandmanów ze Stanisławowa. Sześciu Polaków, wskazanych przez Selbstschutz, aresztowano w Kartuzach za działalność polityczną i osadzono w więzieniu. Zostali rozstrzelani 14 września w lesie w pobliżu Wzgórza Wolności. Zamordowano również naczelnika poczty Stanisława Fałkowskiego, naczelnika stacji PKP Nikodema Klucza, urzędnika sądu Jana Majewskiego oraz Leona Cichosza, Leona Litwina i Pawła Nocela.
W lesie pod Kartuzami funkcjonariusze EK [Einsatzkommando] 16 rozstrzelali we wrześniu dziesięciu księży, aresztowanych na terenie powiatu. Zamordowano m.in.: ks. Bernarda Łozińskiego, przedwojennego posła na Sejm RP, ks. Maksymiliana Krzewińskiego z Gowidlina, ks. Tadeusza Zapałowskiego z Sulęczyna, ks. Franciszka Borka z Pomieczyna, ks. Sylwestra Frosta z Parchowa, ks. Bernarda Gołomskiego z Żukowa, ks. Wacława Kuca z Goręczyna, ks. Franciszka Motylewskiego z Szymbarka, ks. Ludwika Rosiaka z Chmielna i ks. Bernarda Szuttę z Brodnicy Górnej .

Za co łodzianie kochają Adolfa Hitlera

Tytuł notki nawiązuje do szokującego wyznania "legendy polskich kibiców", który odnosząc się do tytułu swojej książki  Jak pokochałem Adolfa Hitlera stwierdził ni mniej ni więcej . Opisałem to, opisałem w książce pod prowokującym tytułem. Jednak ów tytuł nie odbiega od rzeczywistości.

Mam wrażenie, że koszmar okupacji niemieckiej, bezmiar zbrodni dokonanych w imieniu Wodza narodu niemieckiego przez jego poddanych został nieco zapomniany. Tak się składa, że ostatnim czasie na forum portalu Rebelya.pl popełniłem kilka wątków dotyczących zbrodni popełnionych w czasie II Wojny Światowej na Narodzie Polskim ze szczególnym uwzględnieniem Adolfów.

W poprzedniej notce była już mowa o ogólnych powodach miłości Polsków i szczególnych powodach miłości Wielkopolan. Teraz łodzianie. Wątek miał tytuł Zanim wygnali na mróz zdjęli rodzicom, obrączki, pierścionki i zegarki.

W nocy z 14 na 15 stycznia 1940 r. wygnano prawie wszystkich mieszkańców osiedla "Montwiłła" Mireckiego Łodzi.

Mama otworzyła drzwi. Momentalnie wtargnęło trzech Niemców. Wśród nich był volksdeutsch, mówił dobrze po polsku. On oznajmił, żeby zabrać ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy, ubrać się i iść z nimi. Dali nam na przygotowanie15 minut, lecz już po 10 minutach wyrzucili nas z mieszkania. Pozwolili zabrać tylko jedną walizkę z odzieżą” 11 . Marian Waligóra tak wspomina tę noc: „O godzinie 23.00 obudziło nas gwałtowne dobijanie się do drzwi. Do mieszkania wtoczyło się kilku osobników w granatowych mundurach z wystawionymi do przodu lufami karabinów. Zażądano pieniędzy i biżuterii. [...] Żona pod wpływem groźby oddała im kasetkę z naszymi zasobami. Potem, nie zważając [na to], że byłem ciężko chory, kazano nam opuścić w ciągu 15 minut mieszkanie” . Wypędzanym wolno było wziąć ze sobą do 25 kg bagażu ręcznego na każdą dorosłą osobę i połowę tego na dziecko oraz kwotę do 200 zł i połowę tej sumy na dziecko. Nie wolno było zabierać bagażu na wózkach. Kategorycznie zabroniono brania pościeli, wartościowej odzieży i jakiegokolwiek sprzętu. W praktyce te drakońskie metody wypędzania stosowane wedle zarządzenia niemieckich władz wysiedleńczych były jeszcze bardziej zaostrzane przez wykonawców akcji. Egzekutorzy często sami decydowali, co wolno wziąć, a czego nie wolno. Wyrzucany z mieszkania Teofil Wiktor T. wspominał: „Zabrano nas [do obozu] jedynie
w ubraniach, to znaczy w tym, co byliśmy w stanie – z uwagi na zimową porę – nałożyć na siebie” . Do nagminnych praktyk należało okradanie Polaków z pieniędzy i kosztowności, choć cały majątek wysiedlanego, zarówno ruchomy, jak i nieruchomy, ulegał konfiskacie na rzecz III Rzeszy. Sytuację taką opisał Kazimierz Russek wypędzony z całą rodziną: „Grabież rozpoczęła się już w momencie wkroczenia hitlerowców do mieszkań. Chłonna pamięć młodego chłopca zarejestrowała na trwałe, jak pierwszym »gestem« ze strony tych »nadludzi« było zdjęcie rodzicom z palców ich rąk pierścionków i obrączek, zabranie im zegarków, naszyjników i innych kosztowności. Nigdy nie zapomnę butnego wyglądu żołdaków z niemieckiego korpusu ekspedycyjnego, z blaszanymi tablicami na piersiach ze znakami NSKK [Narodowo-socjalistyczny Korpus Samochodowy], poganiających mnie i moich rodziców do pośpiechu kolbami karabinów i pistoletów” 14 . Wielu osobom, zwłaszcza starszym i chorym, trudno było w pośpiechu i atmosferze zastraszenia, w ciągu tak krótkiego czasu, zebrać to, co najbardziej wartościowe i potrzebne, zwłaszcza w sytuacji, kiedy nikt nie wiedział, jaki będzie dalszy jego los. W wypadku zapomnienia czegoś nie można było wrócić do mieszkania. Szczególnie mocno wyrzucenie z domu przeżywały dzieci. Noc, krzyki w obcym, niezrozumiałym języku, zastraszanie, poszturchiwania i ciągłe popędzanie przez Niemców – wszystko to potęgowało grozę. Z domów wyprowadzano całe rodziny z tobołkami i walizkami. Matki z dziećmi, ludzi chorych, inwalidów i starców ładowano na podstawione samochody ciężarowe i odwożono
do obozu przesiedleńczego przy ulicy Łąkowej. Mężczyzn pieszo pędzono do obozu." Fragment Biuletynu IPN "Wypędzeni z osiedla "Montwiłła" Mireckiego w Łodzi. http://www.1wrzesnia39.pl/download.php?s=19&id=24086 (pdf)

Za co Wielkopolanie kochają Adolfa Hitlera

Tytuł notki nawiązuje do szokującego wyznania "legendy polskich kibiców", który odnosząc się do tytułu swojej książki Jak pokochałem Adolfa Hitlera stwierdził ni mniej ni więcej : Opisałem to, opisałem w książce pod prowokującym tytułem. Jednak ów tytuł nie odbiega od rzeczywistości. 


To wyznanie miłości "legendy wrocławskich kiboli" do legendy niemieckiego narodowego socjalizmu poprzedza poprzedzone jest wyznaniem zafascynowania osobowością malarza pocztówek.


Mam wrażenie, że koszmar okupacji niemieckiej, bezmiar zbrodni dokonanych w imieniu Wodza narodu niemieckiego przez jego został nieco zapomniany. Tak się składa, że ostatnim czasie na  forum portalu Rebelya.pl popełniłem kilka wątków dotyczących zbrodni popełnionych w czasie II Wojny Światowej na Narodzie Polskim ze szczególnym uwzględnieniem Adolfów.


W poprzedniej notce była mowa o stratach ogólnych pod dwiema okupacjami. Czas na nieco szczegółów. Na przykład dotyczących Wielkopolski:

 Wydaną w 2009 r. broszurę "Martyrologia ludności polskiej zachodnich gmin powiatu poznańskiego w II wojnie światowej" Andrzej Kijas poświęcił "pamięci wielu bezimiennych ofiar wymordowanych przez nazistów w lasach Zakrzewa, Palędzia i Dąbrówki oraz w innych miejscowościach Wielkopolski."
Plik pdf http://www.dopiewo.pl/ftp/0/pliki/web_content_file/0020100923095731218.pdf

Lasy Zakrzewa, Palędzia i Dąbrówki to kolejne po lasach Piaśnicy , Mniszka czy Szpęgawy miejsca masowych kaźni, które nie zapadły w powszechną pamięć. Może jest ich za dużo?

Fragmenty:
W pierwszych miesiącach okupacji w Forcie VII osadzano głównie uczestników powstania wielkopolskiego 1918/1919 roku oraz Polaków oskarżonych o antyniemiecką działalność polityczną w okresie międzywojnia. Z grona powstańców wielkopolskich i działaczy niepodległościowych znaleźli się w nim między innymi: Aleksandra Bukowiecka ze znanej ziemiańskiej rodziny Dzierżykraj Morawskich, Kazimierz Engel, Bronisław Kirchner, Wacław Kotecki, Tadeusz Kuczma, Józef Kranz, Edmund Kruppik, Jan Namysł, Wincenty Nowaczyński, Adam Poszwiński i Tadeusz Wesołowski. Jednym z wielu powstańców, który trafił do fortu, był aresztowany przez gestapo 28 grudnia 1939 roku Józef Konewka, urodzony w 1899 roku w Więckowicach, prezes Związku Powstańców i Wojaków Poznań Wschód, rozstrzelany 11 stycznia 1940 roku w lasach palędzkich i tam pochowany w zbiorowej mogile.
Kierowano tam również ziemian, znanych działaczy społecznych, przedstawicieli inteligencji, później zaś uczestników ruchu oporu. Z przedstawicieli wielkopolskich ziemian więźniów Fortu VII 11 listopada 1939 roku rozstrzelano Konstantego Dziewulskiego z Jankowic a 29 listopada w Dąbrówce Konstantego Chłapowskiego, powstańca wielkopolskiego, prezesa Związku Oficerów Rezerwy na Województwo Poznańskie.

Za co Polacy kochają Adolfa Hitlera

Tytuł notki nawiązuje do szokującego wyznania legendy polskich kibiców, który odnosząc się do tytułu swojej książki Jak pokochałem Adolfa Hitlera stwierdził ni mniej ni więcej : Opisałem to, opisałem w książce pod prowokującym tytułem. Jednak ów tytuł nie odbiega od rzeczywistości. 

To wyznanie miłości "legendy wrocławskich kiboli" do legendy niemieckiego narodowego socjalizmu poprzedza poprzedzone jest wyznaniem zafascynowania osobowością malarza pocztówek.

Osobiście jestem zafascynowany osobowością Fuehrera. Wyczytałem niemal wszystkie książki ludzi, którzy się z nim stykali na co dzień, a którzy przeżyli wojnę i potem spisali swoje wspomnienia. Autorami takich książek byli: adiutant Hitlera do spraw Luftwaffe, Nicolaus von Below, sekretarki (dwie z czterech, jakie Hitler miał) Christa Schroeder i Traudl Junge, jego główny architekt Albert Speer (był ulubieńcem Fuehrera, który sam miał kota na punkcie architektury. W trakcie wojny Speer został ministrem uzbrojenia Rzeszy). Postać Hitlera przewija się w innych przeczytanych przeze mnie wspomnieniach: Waltera Schellenberga, z SD, generała Erich von Mansteina z Werhmachtu... Wszyscy którzy się z Hitlerem zetknęli, byli pod wpływem jego osobowości. Nie było takich, którzy przechodzili obok niego obojętnie. Gość miał w sobie to "coś". Niewiele takich osobowości przychodzi na świat. Natomiast ludzi żyjących obecnie osobowość Hitlera obchodzi mało, za to obchodzą ich czyny wodza Trzeciej Rzeszy. I na tym polu jest coś, co mu zawdzięczamy. Wszyscy, bez wyjątku. Nie ja to odkryłem, lecz przyswoiłem sobie informacje, jakie inni wygrzebali z historii. A co dziwne, wiedza owa jest przez uznanych historyków bezczelnie pomijana. http://www.wroclawianie.info/teksty_04.php