czwartek, 11 listopada 2010

Prawo do wolności zgromadzeń w bełkocie Króla i w wierszu Hemara

Całkiem niedawno pan profesor Marcin Król, według wielu biogramów historyk idei, był się wyraził: W parlamencie posłowie mają prawo mówić to, co chcą. Natomiast tu Jarosław Kaczyński z walką polityczną wyszedł na ulicę. Jest to absolutne przekroczenie reguł demokracji. Po to wymyślono parlament, żeby spory odbywały się w parlamencie, a nie na ulicy. Cóż. Jeżeli to ma cokolwiek wspólnego z ideą to prof. Król jest jej fałszerzem. W końcu jakieś idee trzeba znać, choćby konstytucję amerykańską (zwłaszcza  pierwszą poprawkę z 1791 r.)  i późniejsze wynalazki, wręcz duperele, których za nic nie chciały uznać, jako obowiązujące kraje obozu. Po cholerę się wysilać, skoro mogę wierszem i to nie swoim. Nie mam nic więcej do dodania. Może tylko to, że lepiej objaśniać świat idei  Hemarem, a profesorem Królem, jako źródłem wiedzy o ideach nie zawracać sobie głowy. Ciąg dalszy wykładów poety o prawach człowieka wkrótce.



DEMONSTRACJA

Kilka dni temu, rano,
O dziesiątej godzinie,
Szedł pochód demonstrantów
Przez Oxford Street w Londynie.
Licząc na oko, jakich Trzysta osób.
A z przodu Flegmatyczny policjant
Szedł na czele pochodu.
Demonstranci tak zgodnie
Szli tuż za policjantem,
Jakby policjant także
Wśród nich był demonstrantem —
Lecz on tylko uważał,
Jako publiczna władza,
Czy dobrze im się idzie,
Czy im nic nie zawadza.
Tam przepuścił autobus,
Tu zatrzymał samochód,
Tam przechodniów na bok
 Porozsuwał — a pochód
Wygodnie, środkiem jezdni
Sunął porywczym prądem.
Wznosząc okrzyki, w rodzaju:
„Hańba Anglii! Precz z rządem!
Śmierć waszym komandosom!"
I na kijach, nad głową,
Nieśli duże plakaty
A na plakatach słowo
„ENOSIS". Demonstrantami
Na londyńskiej ulicy
Byli bowiem Cyprioci.
Brytyjscy Cypryjczycy.
Krzyczeli, każdy chmurny
I groźny jak Meduza:
,,Nie chcemy być członkami
Brytyjskiego Sojuza!"
„Precz — krzyczeli — nim z Cypru
Zemsta ludu was wyprze!
Chcemy Cypru dla Grecji!
Chcemy Grecji na Cyprze!"
„Niech żyje — krzyczeli — wolność!"
I Oxford Street na chwilę
Zamieniła się w wąwóz
Antyczny — w Termopile,
Kędy szło trzystu mężnych
Leonidasów. A z przodu
Dobroduszny policjant
Szedł na czele pochodu,
Trochę zażenowany
I uśmiechał się płocho —
Aż pochód przeszedł — w stron
 Pobliskiej dzielnicy Soho,
Zostawiając za sobą
Zapach czosnku i szypru —
Nikłą smugę w powietrzu —
Narodową woń Cypru.

*

Ja stałem na chodniku,
Długo myśląc o scenie,
Która na mnie zrobiła
Bardzo duże wrażenie.
W sporze dwóch obcych wysepek
Nie moja rzecz dociekania,
Która wysepka ma rację —
Cypr, czy Wielka Brytania?
Czy rację ma Imperium
Brytyjskiej cytadeli.
Czy irredenta jego
Greckich obywateli,
Którzy wolą, bo nagle
Dostali takiej manii,
Należeć do małej Grecji,
Niż do Wielkiej Brytanii
I nie chcą słuchać żadnych
Perswazji i kaznodziejstw
 I niepomni brytyjskich
Auspicji i dobrodziejstw
I protekcji — niewdzięczni!
Do wdzięczności niezdolni! —
Krzyczą, że chcą być greccy.
Krzyczą, że chcą być wolni.
A Imperium powiada:
„Przepraszam was, kochani,
Wy mi tego nie róbcie,
Wy brytyjscy poddani,
Rodzone moje dzieci,
Czy na Cyprze, czy w Soho".
A oni krzyczą: „Nieprawda!
Precz, angielska macocho!
Grecja to nasza matka!"
I robią demonstrację
W Londynie. I nieważne,
Która strona ma rację.

*

W każdym ustroju na świecie,
Jakaś partia, czy strona,
Czy procent ludzi, czy grupka,
Czuje się pokrzywdzona
I nie ma na to rady.
Jeszcze się nie narodził
Rząd taki, czy taki ustrój,
Co by wszystkim dogodził.
Wartość ustroju tylko
Jedną cnotą się ceni:
Czy on pozwala krzyczeć
Tym, co się czują skrzywdzeni,
Czy on im daje prawo
Protestu, gniewu, skargi,
Czy im gęby zatyka
I zawiązuje wargi.
Racje takie, czy inne —
Przelotne, zmienne, względne.
Wolność krzyku — to jedno
Najważniejsze. Niezbędne
Źródło wszystkich wolności.
Odkryli je dawni Grecy.
Wiecie wy co? Wy sobie
Wyobraźcie, dla hecy —
Nu, na chwilę — na próbę —
Że w Moskwie, na Krasnym Placu,
Idzie pochód przed frontem
Kremlińskiego pałacu,
Że idzie demonstracja
Pod oknami Łubianek —
Trzysta osób — Polaków.
Lwowiaków i Lwowianek.
I krzyczą. Jakby w gardłach
Jakaś pękła im śluza:
„Nie chcemy być członkami
Sowieckiego Sojuza!
Hańba! — krzyczą — Precz z rządem
Skandują słowo po słowie:
„My chcemy Lwowa dla Polski!
My chcemy Polski we Lwowie!"
Może nie mają racji.
Lecz krzyczą tak. A z przodu
Dobroduszny policjant
Idzie na czele pochodu
I baczy — czy Paljakom
Wygodnie się demonstruje.
Już wy tak sobie państwo
Wyobrazili? Dziękuję.
1956




.

Brak komentarzy: