środa, 3 lutego 2010

Żakowski i Mazowiecki jako negacjoniści. O fałszowaniu historii przez niuansistów.

Tytułowy temat z przeleżał się z braku czasu. Jego osnową nie miała być dyskusja jaka toczyła się po wczorajszej emisji dokumentu Towarzysz generał.
Treścią postu miały być uwagi na marginesie ostatnich wypowiedzi obrońców III RP dokonujących paraleli pomiędzy, ogólnie mówiąc, obozem IV RP, a czasami stalinowskimi czy nawet III Rzeszą przed wybuchem II Wojny Światowej.
Jak już wspominałem w poście Licytacja, czyli pałkarze i łagiernicy red Żakowski był niedawno napisał: Okrucieństwa nowoczesnych społeczeństw - od gilotyny po gułag, islamski terroryzm i pisowską lustrację - były ubocznym produktem wielkich emancypacji. Z kolei na antenie radia TokFM Wojciech Mazowiecki powiedział, że członkowie komisji hazardowej pani Kempa i pan Wassermann przesłuchiwali Chlebowskiego stosując ubeckie metody. Inny genialny publicysta poszedł dalej i napisał ni mniej, ni więcej:

Jeśli brakuje nam wyobraźni, jak wyglądałby odwet PiS-u, czyli Jarosława Kaczyńskiego, to mały przedsmak poczuliśmy we wtorkowej konferencji prasowej pałającego chęcią zemsty Mariusza Kamińskiego, który już zapowiedział swój powrót. Można zasadnie mniemać, że były szef CBA jest łagodną owieczką w porównaniu ze swym Capo di tutti capi. Po obecnych strukturach rządowych, sądowniczych a w końcu samorządowych kamień na kamieniu by nie pozostał. Na gruzach państwa demokratycznego powstałby wszechwładny aparat przemocy. Funkcjonariuszom kilkunastu jawnych i tajnych służb specjalnych wszystko byłoby wolno na mocy specprawa.
Strach zapanuje od Bugu do Odry, od Tatr do Bałtyku. Jedyna dopuszczalna postawa poddanych, to całkowita akceptacja wszystkiego, co zadekretuje Zbawca Narodu.
Jeżeli wyobraźnia nas zawiedzie, to sięgnijmy do historycznych relacji dotyczących pierwszych lat III Rzeszy oraz terroru stalinowskiego sprzed 1939 roku. Z tą różnicą, że śmierć fizyczną "wrogów narodu" zastąpiłaby śmierć cywilna - spécalité de la Maison IPN-u. W dzisiejszych cywilizowanych czasach działa to równie skutecznie, jak ongiś kula w łeb. Moskiewskich procesów politycznych nie trzeba będzie zasadniczo modyfikować; Zbigniew Ziobro dorównuje prokuratorowi Andriejowi Januariewiczowi Wyszyńskiemu w popisywaniu się przed publicznością językiem prawniczym (Aleksander Jerzy Wieczorkowski PiS, czyli skorpion rozwścieczony).



Wszystkie te stwierdzenia tak naprawdę są nie tylko wzmocnieniem środków antypisowskiej propagandy (zestawienie z Gomułką już nie wystarcza) lecz również bezczelnym fałszowaniem historii. Cóż o terrorze stalinowskim może pomyśleć osoba która nie zna tych czasów z autopsji , a pamięta rządy Kaczyńskich. Ustawiane przeciwnika politycznego jako Hitlera czy Stalina jest nie tylko rzucaniem na niego najobrzydliwszych obelg, prawie na poziomie podprogowym, ale tak naprawdę wybielaniem komunizmu i stalinizmu. Skoro rządy Kaczyńskiego atmosferą przypominają czasy stalinowskie, Cmentarny Zbychu jest ofiarą stalinowskich metod przesłuchania u młodego czytelnika i słuchacza tych bredni może powstać przekonanie, że stalinizm wcale nie był taki straszny. Wcale bym się nie zdziwił gdyby karmiony tą propagandą młody wykształcony z dużego miasta zastanawiał się kto wtedy robił za miśki ze Szkła kontaktowego. Taka "prawda" o terrorze jest to na rękę tym, których korzenie tkwią w stalinizmie czyli nawróconych ze stalinizmu na rewizjonizm. Najczarniejszy okres w dziejach prlu był złem - niech go lemingi porównują terrorem kaczystowskim, a i Hitler i Bierut to tacy Kaczyńscy tylko trochę bardziej. Zatem niech nikogo nie dziwi, że na w wyszukiwarce Google możemy natknąć się na takie zdjęcie.



Na stronie spieprzejdziadu Mariusz Kamiński jest porównany do Himmlera, Berii, Dzierżyńskiego, Radkiewicza.

Głosząc takie poglądy, komentatorzy polityczni plują w twarz zarówno bezpośrednim ofiarom terroru komunistycznego, jak i tym, którzy nie poszli na kolaborację z komunistami, nie legitymizowali po wojnie ustroju, którego oparciem do samego końca były sowieckie bagnety. Dlatego słyszymy, że ofiara Sawicka czuła się jak na Łubiance a ofiara prześladowań Pazura jak osaczona przez SB. Całe szczęście, że z podziemia wyszła Fundacja Helsińska i otoczy opieką prześladowane tak, jak swą troską otoczyła ubeckie emerytury, tajnych współpracowników oraz WSI.

Można takie rzeczy ośmieszać i pytać o prześladowanie jakie spotkało Żakowskiego, Lisa (czyżby przymusowe wcielenie do pisowskiej TV) Sekielskiego z Morozowskim, Wołka, opozycyjnych polityków, opozycyjne związki zawodowe czy opozycyjne media . Można retorycznie pytać czy Superstacja nadawała z nadajników w Brukseli. Można to prześmiewać lecz dochodzę do wniosku, że do fałszerstw na taką skalę należy podejść poważnie i używać języka adekwatnego do stopnia bezczelności głoszących je osób. Z negacjonistów stroi się żartów, należy z nimi walczyć za pomocą faktów. Jeżeli rządy PiS porównuje się de facto do rządów stalinowskich i hitlerowskich nie ma miejsca na żarty.

Innym wymiarem tak prowadzonej propagandy jest budowanie mitu dobrego Jaruzelskiego. Ta bajka jest potrzebna środowisku, którego reprezentantami są Żakowski i Mazowiecki nie tylko za względu jego komunistyczną, często wręcz stalinowską przeszłość, lecz jest niezbędna do budowania i uzupełniania kolejnych mitów: o dobrym Kiszczaku i szlachetnej opozycji z SLD, czy największego mitu o założeniu III RP jako porozumieniu pomiędzy opozycją i nawróconymi na demokrację komunistami.

Jeżeli redaktorowi Mazowiecki robi z Chlebowskiego ofiarę ubeckich metod należy mu przypomnieć na czym polegał konwejer. Dziennikarzowi Mazowieckiemu wypada przypomnieć przesłuchania biskupa Czesława Kaczmarka prowadzone po kilkadziesiąt godzin, bez przerwy nawet na załatwienie potrzeb fizjologicznych. Przesłuchań, do których biskup nie przygotowywał się u wizażystów i Tymochowicza.

Można zestawić przesłuchanie Chlebowskiego z metodami stosowanymi przez UB
wobec Tadeusza Jędrzejkiewicza
1. Bicie po głowie
2. Bicie pałką
3. Bicie batem
4. Bicie czym popadło
5. Wlewanie wody do celi nocą
6. Kopanie po nogach
7. Wyrywanie włosów z głowy i piersi
8. Gniecenie palców nóg butami
9. Siedzenie na stołku o stożkowym zakończeniu
10. Kucie rąk automatycznymi kajdankami
11. Bicie w pięty pałką
12. Smaganie pejczem
13. Miażdżenie palców rąk wkładanymi między nie ołówkami
14. Bicie pięścią w nos
15. Kopanie ciała leżącego więźnia
16. Przypalanie papierosem okolic oczu i ust
17. Podpalanie palców
18. Bicie pałką w stawy barkowe
19. Przysiady aż do omdlenia
20. Biegi po schodach
21. Karcer z wodą
22. Suchy karcer
23. Kilkakrotne budzenie w nocy przez 8-10 dni
24. Przetrzymywanie nago w celi z otwartym oknem w zimie
25. Całonocne stójki przez kilka lub kilkanaście dni
Tadeusz Jedrzejkiewicz Cela śmierci, Warszawa 2000 r.

czy wobec Kazimierza Moczarskiego:
bicie całego ciała ("gdzie popadnie"):
1) ręką (Dusza, Kaskiewicz, Chimczak),
2) policyjną pałką gumową (Dusza, Kaskiewicz),
3) drążkiem mosiężnym (Dusza),
4) drutem (Dusza oraz oddziałowy Stanisław Wardyński lub Wardeński, Wardęski),
5) drewnianą linijką okutą metalem (Dusza, Kaskiewicz, Chimczak),
6) kijem (Dusza),
7) batem (Kaskiewicz),
8) suszką i podstawą do kałamarza (Chimczak, Adamuszek);
bicie szczególnie uczulonych miejsc ciała:
9) nasady nosa - pałką gumową (Dusza),
10) wystających części łopatek - pałką gumową (Dusza),
11) podbródka w okolicy gruczołów, które obrzękają przy tym do rozmiarów "świnki" - pałką gumową (Dusza), linijką (Dusza, Kaskiewicz),
12) stawów barkowych - pałką gumową,
13) wierzchniej części nagich stóp i okolic palców - batem, obciągniętym w tzw. lepką gumę (Kaskiewicz),
14) czubków palców rąk - suszką i podstawą kałamarza (Chimczak i Adamuszek),
15) czubków palców nagich stóp - pałką gumową (Dusza),
16) obnażonych pięt (seria po 10 uderzeń na piętę pałką gumową, kilka razy na
dzień) - (Dusza);
wyrywanie włosów:
17) z wierzchniej części czaszki (Dusza, Kaskiewicz, Chimczak),
18) ze skroni, znad uszu i z karku - tzw. "podskubywanie gęsi" (Dusza, Kaskiewicz, Chimczak),
19) z brody i wąsów (Dusza, Chimczak),
20) z piersi (Chimczak),
21) z krocza i z moszny (Chimczak);
przypalanie:
22) rozżarzonym papierosem okolic ust i oczu (Chimczak),
23) płomieniem - palców obu dłoni (Dusza, Kaskiewicz i Chimczak);
24) miażdżenie palców stóp (wskakiwanie butami na stopy) - (Dusza, Kaskiewicz, Chimczak);
26) kopanie nóg i korpusu ciała (Dusza, Kaskiewicz oraz oddziałowy Stanisław Wardyński lub "Wardeński, Wardęski);
27) kopanie specjalnie w kości goleniowe (Dusza, Kaskiewicz, Chimczak);
28) kłucie szpilką, stalówką itp. (Dusza, Chimczak);
29) szczypanie twarzy i uszu ręką przy pomocy klucza (Chimczak);
30) siedzenie na kancie stołka (Dusza, Chimczak);
31) siedzenie na śrubie, która rani odbytnicę (Dusza);
32) skuwanie rąk do tyłu automatycznymi kajdankami, tzw. "amerykarkami", oraz zrywanie siłą z przegubów tych kajdanek, które rzekomo nie chciały się otworzyć (Dusza, przy pomocy ówczesnego starszego oddziałowego, plut. Tadeusza Szymańskiego);
33) "gimnastyka" - przysiady aż do omdlenia (Dusza);
34) bieganie po schodach (20-30 minut) - dozorował oddziałowy z rozkazu podpułkownika Duszy;
35) wielogodzinny karcer (m.in. nago) - Dusza;
36) zmuszanie do niespania przez okres 7-9 dni drogą "budzenia" mnie [stojącego w mroźnej celi) uderzeniami w twarz, zadawanymi przez dozorującego urzędnika b. MBP; metoda ta, nazywana przez oficerów śledczych "plażą" lub "Zakopanem", wywołała u mnie stan półobłąkańczy i spowodowała zaburzenia psychiczne (m.in.widzenia barwne i dźwiękowe), zbliżone do odczuwanych po użyciu peyotlu lub meskaliny (Dusza przy pomocy oddziałowego);
37) wielogodzinna "stójka" w celi na baczność (Dusza przy pomocy oficerów inspekcyjnych i oddziałowych Oddziału XI Mokotowa oraz później, po 11 XI 1950 r., Pawilonu A Mokotowa);
38) wielogodzinna "stójka" w celi i w pokoju śledczym z rękami podniesionymi w górę (Dusza przy pomocy oddziałowych oraz oficerów inspekcyjnych Oddziału XI i X Mokotowa);
39) pozbawianie paczek od rodziny (Siostra moja stale przysyłała mi paczki żywnościowe, co tydzień w myśl obowiązującego wówczas regulaminu; z około 70-ciu przysłanych mi paczek dopuszczono do moich rąk około 10-15 - reszty paczek nie zwrócono mej Siostrze) - zarządzenie podpułkownika Duszy;
40) zmniejszona porcja jedzenia (w czasie największego nasilenia śledztwa otrzymywałem tylko 1/2 litra kawy, około 350 gramów chleba oraz 1/2 litra wodnistej zupki dziennie), a ponadto w pewnym okresie - tortura pragnienia (przez kilka dni nie dawano mi absolutnie nic do picia) - podpułkownik Dusza przy współudziale oddziałowych;
41) rewizje nocne w celi, przy czym musiałem (rozgrzany snem) stawać nago na "stójce" w mroźnym przeciągu, spowodowanym równoczesnym otwarciem okna i drzwi celi; taka naga "stójka" w zimowym przeciągu trwała do 1 godz. (z rozkazu podpułkownika Duszy zabiegu powyższego dokonywał oficer inspekcyjny XI Oddziału, nazwany przez więźniów "Hiszpanem" lub "Grubym", wraz z oddziałowymi);
42) wyjmowanie okien w celi w październiku 1949 roku na 24 godziny, przy spaniu pod jednym kocem, częściowo bezpośrednio na betonie (1 siennik na 3 więźniów) - z rozkazu podpułkownika Duszy przypilnowywał wykonania Inspekcyjny XI Oddziału oraz oddziałowy Mazurkiewicz;
43) wielokrotne wlewanie do celi kubłów wody (z rozkazu podpułkownika Duszy - Inspekcyjny XI Oddziału oraz oddziałowi, m.in. Mazurkiewicz i Stanisław Wardęski czy Wardeński);
44) pozbawienie pomocy lekarskiej, mimo choroby (przez ok. 1 i pół miesiąca oddawałem mocz z krwią itp.); stan ten trwał z rozkazu podpułkownika Duszy do czasu objęcia przez Doktor Kamińską opieki lekarskiej (bardzo troskliwej opieki) nad więźniami Pawilonu A;
45) pozbawienie spaceru - z rozkazu podpułkownika Duszy; w czasie mego pobytu w więzieniu nie wypuszczano mnie na spacer przez sześć lat i trzy miesiące; po raz pierwszy poszedłem na spacer w dniu 22 września 1952 w celi Nr 22 Pawilonu A Mokotowa; dodaję, że w czasie mego pobytu w więzieniu nie byłem kąpany przez 2 lata i 10 miesięcy;
46) maltretacje moralne - wymyślne i chuligańskie obrzucanie mnie i mojej rodziny stekiem obelg, znieważeń, wymyślań przez ppłk. Duszę, mjr. Kaskiewicza, kpt. Chimczaka oraz oddziałowych XI Oddziału Mokotowa (m.in. Mazurkiewicza, Wardyńskiego i wielu innych) oraz ciągłe, codzienne szykanowanie na XI Oddziale przez oficerów inspekcyjnych i oddziałowych - z rozkazu podpułkownika Duszy;
47) pozbawienie absolutne kontaktu z rodziną (przez około 4 i pół roku żadnej wieści, żadnego listu od Matki, Żony, Siostry) oraz ze światem zewnętrznym (żadnych gazet itp.), jak również pozbawienie książek (od 30 XI 1948 do 6 XI 1952 nie przeczytałem nawet skrawka drukowanego papieru) - z rozkazu podpułkownika Duszy;
48) zadawanie mi tortur moralnych przez:
a) oficjalne (choć kłamliwe) oświadczenie mi przez pułkownika Różańskiego w obecności ówczesnego kapitana Duszy, iż Żona moja Zofia Moczarska, którą bardzo kocham, zmarła na płuca (żona jest gruźliczką), oraz przez
b) insynuacyjne oświadczenie kapitana Chimczaka, przystrojone w brudne epitety, na temat nieetycznego rzekomo zachowania się mojej Żony;
49) zadawanie mi tortur moralnych:
a) przez majora Kaskiewicza, który nazywając mnie - analogicznie do innych oficerów śledczych - "gestapowcem", wymalował mi anilinowym ołówkiem na czole duży napis "GESTAPO" i nie pozwalając mi się myć, kazał mi go nosić w celi i na śledztwie, oraz
b) przez podpułkownika Duszę, który dla zhańbienia mnie zarządził osadzenie mnie w celi tylko z gestapowcami, m.in. z katem Getta Warszawskiego, generałem S.J. Stroopem.
Kazimierz Moczarski Zapiski, Warszawa 1990, str. 302 i n.

Może należy zwrócić opowiedzieć panu Mazowieckiemu gdzie mogła się poskarżyć ofiary tortur czy "zwykłej" przemocy doznanej od totalitarnego państwa i czym taka skarga mogła się skończyć oraz wytłumaczyć różnicę pomiędzy nadużyciem władzy przez funkcjonariusza państwowego w ustroju demokratycznym, a wszechobecnym terrorem wpisanymi w istotę sytemu politycznego.

Dziwię się, że publicyści nie reagują w sposób adekwatny do bezczelności i absurdalności lekko rzucanych przez Żakowskiego czy innych Mazowieckich oskarżeń. Takich rzeczy nie wolno puszczać płazem.

Dziwię się, że w reakcji na głodny kawałek Żakowskiego o dobrym Wojciechu, który zwolnił z ćwiczeń rezerwistów Jacka Kuronia (pono uważał, że służba wojskowa nie jest elementem represji) nikt nie przypomniał o wcielaniu do wojska alumnów, ich specjalnej indoktrynacji prowadzonej w jednostkach wojskowych. Akcja rozpoczęta w 1959 nasiliła się, gdy na czele Głównego Zarządu Politycznego WP stał Wojciech Jaruzelski. O wytycznych GZP z tego okresu można przeczytać w opracowaniu "Alumni w Wojsku Polskim w latach 1959-1980 w świetle dokumentów Głównego Zarządu Politycznego Wojska Polskiego" (Biuletyn nr 28/2006 Wojskowej Służby Archiwalnej str. 252 i n.). Św. Wojciech służbę wojskową jako polityczno ideologiczną represję stosował nie tylko wobec przyszłych księży, ale studentów po marcu '68, w stanie wojennym nie tylko wobec studentów.

Szer. kleryk Jerzy Popiełuszko na poligonie.



Taką masakrę obrońcom Wojciecha można zrobić z każdego niuansu, bowiem postać Jaruzelskiego w świetle jego życiorysu jest nie do obrony. Trzeba tylko poznać fakty i nie pozwolić na karmienie ludzi niuansami a'la Żakowski i Mazowiecki.

Stanisław Radkiewicz na odprawie w MBP 24 VI 1949 r.
...partia i rząd wytknęły jasny program działania na najbliższy okres w walce z klerem i jego polityką. Myślą przewodnią tej walki jest nie wypowiedzenie wojny w tej chwili samej religii, lecz reakcyjnemu klerowi. Partia i rząd bije kler, mobilizuje masy do walki z reakcyjną częścią kleru dlatego, że ten kler uprawia antyrządową politykę, że mobilizuje do walki przeciwko demokracji ludowej, że wysuwa się jako sztandar reakcji w tej walce...

Donosy Jaruzelskiego zawarte w raporcie z inspekcji jednostki wojskowej w Sieradzu, gdzie tępił zajadle kułaków i przejawy klerykalizmu wśród żołnierzy cytowałem w poście Jaruzelski, prosisz? Masz!. Tow. Jaruzelski  wydoroślał i trzydzieści kilka później mówił:
U nas część towarzyszy traktuje Kościół, religię jako nazwijmy to znów obrazowo, dziedziczną chorobę, która nas toczy od tysiąca lat, i uważa, że można jakimś wstrząsem tę chorobę wyleczyć. Z kolei Kościół uważa, że partia, socjalizm to jest nowotwór, który się pojawił w tym narodzie. Z tym że jedni z nich uważają, że jest to nowotwór złośliwy, który trzeba jak najszybciej usuwać i robić wszystko, żeby on z życia narodowego został usunięty. A drudzy traktują to jako nowotwór niezłośliwy, no który trzeba od czasu do czasu nakłuwać, no ale z którym trzeba żyć i go tolerować. I ja myślę, towarzysze, [że] my się musimy przyzwyczaić do [tej] dziedzicznej choroby. To nie znaczy, że z nią się godzić, a to znaczy, że nie dopuszczać do tego, aby ona się rozpowszechniała, rozszerzała. A na odwrót, robić wszystko, żeby wszędzie tam, gdzie można, ona się cofała. Ale jest to sprawa przecież na pokolenia. A z drugiej strony robić wszystko, żeby te siły realistyczne, które w Kościele istnieją, no żyły z tym nowotworem w sposób najbardziej dla narodu pożyteczny. Może zbyt to frywolne sformułowanie, ale sądzę, że oddaje chyba w jakiejś sferze, no istotę naszej sytuacji i tego, co robić możemy i co robić powinniśmy. I tutaj nawiązuje bodajże towarzysz Czyrek, jeszcze raz przypomniał tę formułę - więcej porozumienia i więcej walki. - wystąpienie Wojciecha Jaruzelskiego jako I sekretarza KC PZPR, wygłoszone na początku listopada 1984 r., tuż po pogrzebie księdza Jerzego Popiełuszki ze stenogramu (Biuletyn IPN nr 10/2004 str. 87-88).
 Gonić dziadów Mazowieckich, Żakowskich, Michników faktami. Jest ich w bród. Film to tylko część hańbiących epizodów z życia sowieckiego generała z polskim rowodem (chyba, że to matrioszka - podróba znaczy).



.

2 komentarze:

Koteusz pisze...

Masz rację. A te niuanse, to oni niech sobie wsadzą. Gdziekolwiek. Byle głęboko i żeby zabolało.

pozdr

nielubiegazety2 pisze...

Witaj Koteuszu.

Prawie wszystkie niuasne to wymysł eseldowców lub michnikoidów. Życiorys Jaruzelskiego jest jednoznaczny. Jest on komunistą z krwi i kości. Wyrzekł się najbliższej rodziny jak prawdziwy komunista, zdradzał osobistych przyjaciół jak prawdziwy komunista, knuł jak komunista a na koniec stchórzył i kazał spalić dowody zdrady Polski. Nie zdradził nigdy swojej prawdziwej ojczyzny - Związku Sowieckiego, jak prawdziwy komunista.

Wszystkie niuanse podniesione do potęgi trzeciej mogą co najwyżej spowodować, że sąd po procesie o zdradę, wymierzając karę dożywocia mógłby orzec, że skazany może ubiegać się o przedterminowe zwolnienie nie po 60 lecz po 40 latach. Tyle tego jest i taką mają wagę.

Pozdrawiam :)