czwartek, 24 czerwca 2010

O próbie reanimacji pewnego wyborcy (mnie)

Jestem wyborcą skromnym lecz stałym. Głosowałem na Jarosława Kaczyńskiego od 1991. Jeżeli doliczyć głos Wałęsę w 1990 właśnie mija 20 lat.

Po raz pierwszy od początku kampanii ktoś do mnie, skromnego wyborcy kaczysty puścił oko. Koło konserwatywnych gospodarzy przy Prawie i Sprawiedliwości napisało list otwarty.

To trochę dziwne, że dopiero w drugiej turze ktoś z PISu zwraca się do mnie. Czy jest to samoistna inicjatywa posłów określających się jako przedstawiciele prawicowo-konserwatywnego nurtu w Prawie i Sprawiedliwości, nie wiem. Szczerze mówiąc wolałbym żeby tak było. Lepiej jest mieć świadomość, ze mnie jako swego wyborcę prezes Kaczyński postanowił konsekwentnie olać w czasie tej kampanii niż mieć świadomość, że nie ma odwagi zwrócić się do mnie bezpośrednio i czyni to per procura. Mniejsza.



Głosowałem przez tyle lat na Jarosława Kaczyńskiego nie z powodu jakiegokolwiek sentymentu lecz z dlatego, że zgadzałem się z jego polityczną diagnozą. imponowało mi też, że Jarosław Kaczyński nie wymieniał poglądów w trakcie kadencji, czy po przegranych wyborach. W czym się zgadzałem. Najogólniej mówiąc w tym, że tzw. Czecia RP jest budowana na zgniłych fundamentach. Zgnilizna ta ma wymiar polityczno-etyczny i polityczno-gospodarczy. Uważam, że taka budowla musi, niezależnie od intencji budowniczych, prowadzić do patologii społeczno-politycznej w wymiarze wewnętrznym i zewnętrznym. W tym fakcie dostrzegałem największe zagrożenie dla Polski i dlatego na dalszy plan schodziły dzielące mnie i pana Prezesa różnice, czy to w sferze gospodarczej czy społecznej. Krótko mówiąc uważałem i uważam, że dyskutowanie o kolorze ścian rodzaju podłogi czy oświetlenia ma sens długo po tym gdy uzgodnimy, że nie stemplujemy ruiny tylko budujemy. Największą jednak zaletą było to, że język jaki przemawiał Prezes był tym samym językiem, którym ja się posługuję. Prawda oznaczała niepodległość, kant - kant, komuchy - komuchów a lewica - lewicę.

Dlatego nie odstręczały mnie od PISu ewidentnie lewicujący śp. Prezydent Kaczyński czy zbytnia wiara w możliwości regulacji gospodarki i efektywność państwa w niektórych obszarach życia społecznego. Z tym, ze były to różnie tylko w proporcjach i to nie wszędzie.
Nie miałem w 2005 roku pretensji o zwracania się do elektoratu socjalnego. Nie chodziło nawet o taktykę, lecz o to, ze tym ludziom w ogóle nie dano żadnej szansy, choćby na udział w odbudowaniu, bo go nie odbudowywano. Za balast uznali ich, ci którzy chwilę wcześniej chcieli reanimować totalitarny ustrój przyprawiając mu skarykaturyzowaną twarz, podobno ludzką. Ja się człowieczeństwa w ryju serwowanym przez Michnikowców Katolewicę nie dopatrzyłem.

Zatem i dziś nie widzę nic złego w zwracaniu się do tej grupy społecznej.
Moje wątpliwości zrodziły się już przed katastrofą, gdy prominentni działacze PiS zaczęli publicznie rozprawiać o możliwości sojuszu z SLD. Uważam, że było swego rodzaju próbny balon zaś wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego ze Szczecina i Radomia tylko utwierdziły mnie w tym przekonaniu. Jest jeszcze gorzej. Jarosław Kaczyński przestał się posługiwać językiem dla mnie zrozumiałym. To zaś oznacza, że zerwanie więzi z wyborcą na poziomie wiązań absolutnie elementarnych, bowiem najzwyczajniej brakuje instrumentów do wymiany informacji. Jeżeli dotychczasowe pojęcia zaczynają mieć inne desygnaty trudno się porozumieć. Trudno mi zrozumieć osobę która mówi do mnie jakimś niezrozumiałym dla mnie języku. Postkomuniści to postkomuniści. Pan Szmajdziński był komunistycznym aparatczykiem i takim pozostał. Jego śmierć w katastrofie smoleńskiej nie zmieniła mojej oceny formacji SLD. Partii, która jak jej poprzedniczki ma korzenie moskiewskie, także finansowe, jeżeli wierzyć dokumentom ujawnionym przez Ziobrę. Czym innym jest nie podnoszenie kwestii, których zrealizować się po prostu nie da, a czym innym rozgrzeszenie i to jeszcze w moim imieniu. Pan Jarosław Kaczyński może sobie do woli przebaczać komunistycznym spadkobiercom, czy komukolwiek uczynki popełnione wobec niego, ale od innych z daleka. Nie kto inny jak postkomuniści do spółki z UWolstwem dokonali największego wałka III RP czyli programu powszechnej pauperyzacji. Czekająca nas katastrofa systemu ubezpieczeń społecznych jest m.in. konsekwencją przepuszczenia środków z tej quasi prywatyzacji. A przecież PPP to było też pranie powszechne brudnych pieniędzy z wałków zapoczątkowanych pod koniec lat '80. Ja mam teraz tych kanciarzy nazywać lewicą, a Józefa Biesiadowicza Oleksego politykiem lewicy? Nic z tego. Strasznie mnie, że przykładam rękę do wzmocnienia władzy lodziarzy uwijających się przy pozostałym po SLD majątku nie robi na mnie wrażenia. Przyczyna dla której w Czeciej RP zbudowano tyle kilometrów autostrad, zaś niektóre strategiczne surowce energetyczne dostarczają nam ukraińscy "muzycy" jest natury strukturalnej, nie zaś wynikiem błędów i wypaczeń Czeciej RP. To Czecia RP jest błędem i wypaczeniem.

Prezes Kaczyński mówi o skrusze? Jakiej skrusze? Co prawda zdaję sobie sprawę z tego, że postulat zadośćuczynienia za wyrządzone krzywdy jest nierealny, ale gdzie choćby żal za grzechy i postanowienie poprawy? Wiem ja i wie prezes Kaczyński, że nie było, nie będzie, nawet w sferze werbalnej, żadnej skruchy ze strony postkomunistów. Przymus uczestniczenia w delegacjach parlamentarnych i wynikłe z tego konsekwencje nie są żadną skruchą, przynajmniej dla mnie. Wychowany jestem w tradycji, w której lewicowcem był pepeesowiec Pużak, który nawet za cenę życia nie zaparł się swoich poglądów, zaś były pepeesowiec Cyrankiewicz zdrajcą i komunistą, zresztą oba te określenia to synonimy.

Podsumowując. komuniści doprowadzili kraj do cywilizacyjnej zapaści. Postkomuniści upaśli się prawie na wszystkim co miało jeszcze jakąkolwiek wartość, nie odżegnując od ideowej spuścizny po zbrodniczym systemie, utrudniając jak to tylko było możliwe poznanie prawdy o zbrodniach i ukaranie komunistycznych zbrodniarzy.

Dlatego brzydzi mnie jakakolwiek współpraca z tą formacją. Powiedzmy, że ze z bólem mogę przymknąć oko na zaistniała koalicję medialną czy jakąś zupełnie doraźną współpracę, ale do zmiany języka opisującego rzeczywistość nikt mnie nie zmusi. Nie zrobiłem tego za prlu, tym bardziej nie mam zamiaru robić tego teraz.

Kurwy damą nie nazwę i z kurwami nie tańczę! Nie będę jej dzieciom przypominał jaką miały matkę, ale to jest inna opowieść. Eurolewaków uważam za takie samo totalitarne zagrożenie jak komunistów a flirty czy to z frakcją Napierniczaka czy Olejarskiego, za wypuszczanie dżina z butelki, lub jak kto woli zaprawianie miodu dziegciem. Jeszcze inaczej za błąd. Do tego ręki nie przyłożę.

W szpitalu na hasło tracimy go [pacjenta] robi się ruch. Masaż serca, zastrzyki, defibrylatory itd. Na oczach pana Kaczyńskiego odchodzi zatwardziały niegdyś kaczysta i zrobił się ruch. Przyszli zakurzeni nieco asystenci pana prezesa i zamiast zastrzyku odczytali mi zapewnienie, że pan prezes o mnie myśli. Hm...?

Nie odbieram nikomu prawa do wymiany elektoratu. Choć, szczerze przyznam, że po tylu latach czuję się trochę głupio. Co ja poradzę, że wolę z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć i jestem chorobliwie uczulony na lingwistycznych prestidigitatorów.
W końcu to tylko jeden, zdziwaczały być może, głos.

Do wyborów jeszcze 10 dni, poczekam.


********
Czemu to piszę? Bo mnie w środku uwiera, a gdy czytam niektórych kretynów świeżo nawróconych na PiS nawet mdli, czyli czasami człowiek musi inaczej się udusi.


.

6 komentarzy:

viilo pisze...

Hmmm...
Widze pewne nieporozumienie. Musze Cie zmarwic Nielubie, nawet ten list nie byl adresowany Ciebie, ale "do Polaków, którzy w pierwszej turze wyborów prezydenckich oddali swój głos na prawicowych kandydatów: Janusza Korwin-Mikkego, Marka Jurka i Kornela Morawieckiego". Powinni poprosic, zeby ci co nie glosowali na nich spuscili liscik z woda. Jest to smutne, ze przestajesz sie liczyc, bo jestes swoj i pewny.

Moim zdaniem okno czasowe w ktorym bylaby mozliwa proba budowania nowoczesnego panstwa demokratycznego zamyka sie bardzo szybko. Na dlugie lata okno to zatrzasnal Bolek w czerwcu 1992 przeprowadzajac antydemokratyczny pucz z udzialem politycznych kurew pokroju Pawlaka i Tuska. Pomysl, ze za 10 lat Kaczynski i Macierewicz beda 70-cio latkami i chcby dostali w wyborach 100% glosow to nie beda w stanie przeprowadzic zmian. Zatem za owe 10 lat okno to bedzie definitywnie zamkniete, a w przypadku jakiejs ruchawki zeWSIsyny wystawia jakies nowe wersje Bolka i Michnika, albo jakis naturszczykow przerobia z biegiem czasu na obraz i podobienstwo tych zdrajcow.
Zatem dopoki to okno jest otwarte i tli sie chocby watla nadzieja trzeba probowac. Ja sam nie widze duzych szans, ale te drobne szanse zwiazane sa jednak z Kaczynskim, a nie z Komuruskiem.

Pozdrowienia

nielubiegazety2 pisze...

Piszę jak zwykle nieco niezrozumiale. Chodziło mi głownie o to, że mam nieuleczalną alergię na manipulację tradycyjnymi pojęciami. Orwellowskie kłamstwo wywracanie do góry nogami znaczenia słów takich jak prawda, wolność sprawiedliwość, prawość było czymś co mnie najbardziej brzydziło w prlu. Jeżeli dodatkowo ze skutkiem wpojono mi zasadę lepszy na wolności kąsek byle jaki niźli w niewoli przysmaki zareagowałem wysypką na sugestie Prezesa. Takie próby gwałtu na wartościach za pomocą nowego języka to bardzo niebezpieczna gra. Nazywanie kogoś postkomunistą nie jest obelgą tylko opisem neutralnym. Każdy ma czas w życiu na dokonywanie wyborów, ma prawo swoje wybory korygować, ale nie może uchylić się brania odpowiedzialności za przeszłe wybory. Jeżeli ktoś decyduje się na zmianę nie będę mu wypominał dawnej postawy tylko cieszył z nawrócenia grzesznika. Nie mam jednak zamiaru grzesznika opisywać jako sprawiedliwego inaczej a złodzieja uczciwym inaczej dla jakichś doraźnych celów. Tak kombinować nie wolno. Język jest też nośnikiem wartości i nie wolno go niszczyć.

To jedna sprawa. Druga to taka, że że jak pisałem czym innym jest zabieganie o głosy części elektoratu Napierniczaka, a czym innym udzielanie absolucja na którą nie zasługują za pomocą sztuczek lingwistycznych. Może napiszę o tym osobny post ale przeczytałem sobie esej Michnika o postawie Miłosza i Herberta czyli umoczonego i niezłomnego. Jak zwykle u Michnika dokonywał w nim manipulacji ale największej dokonał na koniec. Mimo różnych łamańców i kombinacji Eseisty wychodziło mu, że może i Miłosz miałby rację gdyby nie niezłomni. Zaraz to przykrył oczywiście swoją pokręconą konkluzją. Tę zasadę można ekstrapolować na zwykłych przeciętnych robotników, inteligencję pracującą miast i wsi ludzi. Czyli: może i jedzący gówno mieliby rację, gdyby nie to, że jest chleb.

Szamba perfumerią nie nazwę i gdy czytam jakiegoś pisowskiego kretyna, że Napierniczak to nie postkomunista tylko nowoczesna zachodnia lewica to coś się we mnie burzy. Zagrożenie jakie niesie ze sobą zapaterowskie lewactwo jest tak samo groźne jak nauki MEL.

Trzecia rzecz, którą powtórzę. Skręcanie ku SLD jest kontynuacją procesu, który trwa już od jakiegoś czasu. Ja nie widzę możliwości realizacji moich minimalnych założeń z jakąkolwiek frakcją SLDowską. To są po prostu przeciwstawne bieguny w każdym elemencie.

To czy jest jakakolwiek szansa to jeszcze inna bajka. Nie będę tego oceniał gdyż już raz wydawało mi się, że urodziłem się w prlu i w nim umrę. Pewnie w nim umrę, ale to już jest prl, który sami obywatele wybrali w wolnym pięcioprzymiotnikowym głosowaniu.

Nie skreślam Kaczyńskiego lecz wolałem swoją irytację na niego rozładować (po dwu dniach!) wpisem na blogu niż np. nakrzyczeć na dziecko, czy wyładować się na psiakach :)

Pozdrawiam całe Liceum.

viilo pisze...

Rozumiem chyba Twoj punkt widzenia, jak zwykle wyjasniam swoj z duzymi przeskokami. Swoje zastrzezenia do Jarka zglosilem miesiac temu analizujac dwa dosc przypadkowe fragmenty jego wywiadu. http://viilo.blogspot.com/2010/05/wywiad-pana-prezesa-dla-sb2024.html
Znacznie wczesniej mialem tez pomysl zeby szczegolowo odpytac PiS i Jarka z jego programu wyborczego i zamierzen na przyszlosc, ale nie byl on najlepszy ze wzgledu na obecnosc medialnego bydla i za*ranych politycznych klaunow. To co jest normalne gdzie indziej w postpeerelu byloby masakrą.

Nie znam detali jak bylo ze skrecaniem PiSu w strone SLD, pamietam jedynie, ze pioropalkarze sugerowali to korzystajac z faktu, ze obie partie sa w opozycji. PiSem sie nie zachwycam, ale jak sie nie ma co sie lubi, to sie lubi co sie ma.

Polska to by bylo piekne panstwo gdyby glownymi oponentami w wyborach prezydenckich byli Kaczynski i Morawiecki. Niestety nie ma tak dobrze i zawsze przez piwniczne okno wciskaja sie jakies chamy z gnojem na buciorach.

Kozik pisze...

Witam!

Dzięki za tekst, zwerbalizowałeś moje rozterki. Choć Ty jeden. Cholera, cel nie uświęca środków. Pocieszam się, że Jarosław poprzez koalicję zniszczył Leppera i Giertycha, więc może te dzisiejsze podchody to wstęp do spuszczenia z wodą Napierdalalskiego... Ale to takie myślowe wygibasy.

Jednak... Jednak mój głos ma Jarosław zapewniony. Bo przy tej alternatywie jaką mamy jest to wybór jedyny z możliwych. Jedyny.

nielubiegazety2 pisze...

Szanowne Licealistki

Do dyskusji wrócimy po wyborach. Jutro idę z całą rodziną na spotkanie z Jarem. Może coś mi powie :)

nielubiegazety2 pisze...

Witaj Koziku.

Moja sympata do Wsiowego bronka ma taką smą temperaturę −273,15 °C czyli jak do komuchów. Niższa być nie może

Jednak czuję pewien dyskomfort po ostatnich wyskokach Jarosława.
Strasznie nie lubię dawać weksli i to bez deklaracji wekslowej.

Ryzykowne posunięcie, nie tylko w polityce. Zaryzykuję, alternatywą jest przecież WSIarz.

Ten post niech będzie ostrzeżeniem, że jest to tylko warunkowe poparcie.