poniedziałek, 25 października 2010

I znów o Migalskim, choć nie tylko.

Sam nie wiem czemu znów o tym piszę.

Trochę instrumentalizuję europosła, lecz zamieszanie związane z jego wpisami (O tragedii w Łodzi politycznieOdważni do myślenia i do nadziei, Pani Kataryno.) jest bardzo charakterystyczne. Po jego ostatnim wpisie było tradycyjnie. Głównie plucie, gdyby choć celne.  Ostra walka na poważne argumenty była śladowa. Jaki, tak naprawdę, może być najcięższy zarzut wobec Migalskiego? Taki, że się po prostu myli i taktyka Jarosława Kaczyńskiego będzie skuteczna, że w dającej się przewidzieć przyszłości PIS wygra wybory i będzie realizował program. Ja akurat nie wiem jaki, ale mniejsza. Krótko: Jaro trzym się, jest OK, będzie jeszcze lepiej. Mało było takiej krytyki. Głownie przeważały zarzuty typu: parcie Migalskiego na szkło, pajacowanie, zdrada ideałów, wiara w marketing.

Marketing. Jeżeli ktoś uważa, że da się z powodzeniem sprzedawać produkt masowy bez polityki marketingowej trudno, nie jest poważny.Parcie na szkło i pajacowanie. Nie zauważyłem skokowego wzrostu parcia. Marek Migalski posiada rozbuchane ego, lecz na dopuszczalnym poziomie dla medialnego polityka. Dla mnie większy pożytek miał PIS z Migalskiego, który zrobił sobie ustawkę w sklepie z damską bielizną (przecież nie wygląda jakby kupował ją dla siebie), niż z niezłomnych, którzy maja parcie nie mniejsze, lecz budzą wesołość nawet u swych zwolenników, gdy ich sfotografować w księgarni, przy półce z bardzo mądrymi książkami.

To oczywiście szpilki. Maczugą na Migalskiego jest prawda, niezłomność, wierność, zasady, Polska. Jakby tu powiedzieć. Nałamał się Jarosław Kaczyński własnych zasad, postawowych warunków brzegowych, personalnych związanych z prawdą, niezłomnością, IV RP sporo. Składał obietnice, których nie zamierzał dotrzymywać. Tyle, że w stopniu nie większym niż polityczni przeciwnicy. Robienie z niego pod tym względem diabła wcielonego to ordynarne kłamstwo. Ale jak tu walić w Migalskiego skoro było tak, że np. śluby złożone pod bramą stoczni zostały natychmiast złamane, skoro kreatura Andrzej Kryże* była wiceministrem sprawiedliwości. Jak? Jest sposób. Najlepiej zostać pisowską odmianą leminga, robiąc sobie na mózgu zabieg i zafałszować rzeczywistość.

Trafił się wśród krytyków MM egzemplarz, który napisał (cytuję wszystko bo ważne):
Autor
"(publicznie krytykowałem PiS i jego prezesa za flirty z postkomunistami w mediach, za wyrzucenie Anity Gargas, za nieprzyjście na zaprzysiężenie prezydenta i za wiele innych rzeczy"
A g...o prawda, panie Migalski.
Na pierwsze balony próbne, sprawdzające na ile może sobie pan pozwloić, zdecydował się pan dopiero po sukcesie Komorowskiego. Doskonale pamietam, ta rzekomą pana krytykę za flirty z komunistami. Było to raczej zdziwienie, niezrozumienie, niż krytyka. I co się stało wtedy? Nic. Nikt pana nie napiętnował, oprócz części blogerów.
Puścił pan później następne baloniki.
Wielu rozumiało to jako przygotowywanie opinii publicznej do planowanej "ucieczki" z placu boju.
Teraz te uprzednie przygotowania chce pan zdyskontować. Nie da się.
Ja pamietam. Inni też pamietają.
Przed katastrofą nawet się panu nie śniła ucieczka.
No cóż. Okręt zagrożony. Gdy fauna ucieka z niego, to to ja rozumiem. Ale ludzie uciekający na środku morza? I to bez tratwy ratunkowej?
Link

Celnie uderzył, prawda? Tak się ostro zmachnął, że pałą strzelił prosto między oczy tyle, że sobie. Gówno prawda powinien napisać pod swoim adresem w nastepnym komentarzu, którego nie było. Ów mistrz polemiki zoperował sobie mózg i uwierzył w wykreowną przez siebie rzeczywistość. Naprawdę uwierzył, że Migalski krytykował PIS za mruganie do postkomunistów i wyrzucenie Gargas dopiero po zwycięstwie Komorowskiego. Tymczasem było to jeszcze przed Smoleńskiem: Dlaczego z Lepperem i Giertychem tak, a z SLD nie - 9 marca;  Czy PiS odpowiada za świństwo wobec Anity Gargas? - 22 lutego. Taka jest ta doskonała pamięć zacietrzewionego Allodiala. Zresztą moment, w którym PIS sondowało przełknięcie przez elektorat sojuszu z komuchami był dla mnie przełomowy. Dzisiejsi niezlomni komentatorzy, rycerze prawdy (nie wszyscy) kwakali** wtedy, że pragmatycznym trza być i cynicznym, inaczej się w polityce nie ujedzie. Wszystko ma swoje granice. Kwakacze nie mają tych granic. To znaczy mają. Są tam, gdzie je akurat postawi Jarosław Kaczyński. Wg mne sojusz z SLD byłby zaprzeczeniem  wszystkiego. Z komuchami można dać Polsce B tysiąc przedszkoli, tyle, że większość nie tam gdzie potrzeba, a wszystkie dwa razy drożej. Nic więcej, nawet grama prawdy od tego nie przybędzie. Do dziś nie jestem pewien czy do niego nie dojdzie. Tylko mądrość etapu nie żadne zasady określają lemingom kiedy być twardym, kiedy prawdę rozciągnąć jak gumę od majtek, które kupował Migalski, zbok jeden. Moje poglądy sa bardzo dalekie od skrzydła Joanny Kluzik Rostkowskiej, ale uważam, że partia bez kilku skrzydeł także jej nie zdobędzie władzy. No i niektórzy powinni pamiętać, że Lech Kaczyński w mniej więcej 3/4 "był" panią Joasią. Dla mnie niestety.

Jest jeszcze temat tego, że jak się to wyraził Ziemkiewicz, PIS ukradł Polsce prawicę (dała ciała, taki lajf). Teraz IMO chce także, na własnych, upokarzających warunkach monopolizować całą frakcję niepodległościową. To źle.

Podsumowując. Jeżeli Migalski, się myli, to zonk, nie zdrada. Ja mam spokój i dość mniejszego zła. Jeżeli już, będę wybierał większe dobro. Może wtedy mniejsze zło stanie się jeszcze mniejsze.

-----
* Andrzej Kryże to nie tylko proces polityczny z 1979 r. Najmocniejsze uderzenie [komunistycznej władzy - przyp. mój] wymierzone zostało w sędziów Wydziału IV Karnego Sądu Wojewódzkiego, który jako pierwsza instancja orzekająca w najpoważniejszych sprawach politycznych został oceniony jako szczególnie godzący w interesy polityczne Polski Ludowej. Prezes Soroko doprowadził więc do jego całkowitej przebudowy personalnej. Dotychczasowa przewodnicząca, sędzia Katarzyna Majewska-Litwińska, została 10 września 1984 r. zastąpiona przez ściągniętego spoza Warszawy sędziego rejonowego Andrzeja Kryże, który tego samego dnia uzyskał nominację na sędziego wojewódzkiego i przewodniczącego Wydziału IV - rzecz bez precedensu ze względu na ciężar gatunkowy tego wydziału. Równocześnie załatwiono przeniesienie sędziego Anieli Popowicz, zastępującej przewodniczącą Wydziału IV, do wydziału rewizyjnego, a sędziego Haliny Grudzień do Biura Orzecznictwa Sądu Najwyższego. Odwołano także delegacje do Sądu Wojewódzkiego dla sędziów rejonowych Elżbiety Koper i Wiesława Wasilewskiego (Adam Strzębosz, Maria Stanowska "Sędziowie warszawscy w czasie próby 1981-1988" wyd. IPN, Warszawa 2005, str. 73-74). Por. "Nasz Dziennik" Farsa weryfikacji sędziów PRL jako rodzaj kłamstwa komunistycznego.

** Bardzo przepraszam, za tę haniebną i brutalną złośliwość niszczącą debatę. Poprawy nie obiecuję tak jak zamiaru nie sugerowania, że większości polityków działa z niskich pobudek, a rząd nie kradnie. Po operacji na języku polityki w myśl Deklaracji Łódzkiej, z gry wypada np. Stanisław Michalkiewicz i Nigel Farage. Nie o to chodzi histerycy.

Brak komentarzy: